Koty zbiorowo dziękują za miłe słowa -
Aniu - sweety, Camelio, Gosiu, Alu, Aga, Jolu, Aneta, Tereniu, Aniu Gardener i Aniu DS
Gosiu - to prawda, mam koci żłobek, a może już nawet przedszkole

A kotów nie widziałyście, bo chyba jeszcze ich wtedy nie było, albobyły zupełnymi maluszkami i matka ich jeszcze nie przyprowadzała.
Alu - ja sama nie mam pojęcia, co z nimi zrobimy...Nie ma możliwości, żebyśmy je zabrali - no, może jednego - poza tym to są typowe wiejskie półdzikie kotki i złapanie któregoś graniczyłoby z cudem; one nawet nie dają się pogłaskać, poza jednym. Dzisiaj zresztą M połowicznie dokonał takiego cudu - jedna z koteczek miała 5 kleszczy i trzeba było je usunąć, więc udało mu się przy jedzeniu zarzucić jej na głowę worek, w który się trochę zaplątała i dzięki temu, trochę zdezorientowana, została przytrzymana w parterze, a ja dokonałam operacji...Mała przy tym wydzierała się, szarpała, gryzła i wrzeszczała jak opętana.
To są w zasadzie koty sąsiadki, a raczej ich matka jest kotką sąsiadki, natomiast małe rezydują u nas - chociaż wracają do swojego pierwotnego domu (a raczej stodoły), kiedy na przykład stąd wyjeżdżamy na 1-2 dni, liczę więc na to, że na zimę wrócą do ciepłej stodoły, a przede wszystkim - że są już na tyle duże i sprytne, że sobie poradzą z psami. U sąsiadki są 3 psy i to one są dla kociaków największym zagrożeniem...z ubiegłorocznego miotu uchował się tylko jeden...

Bardzo to smutne...
Camelio, ja też bym chciała, żeby było tak, jak jest - bardzo lubię taką jesień, wprawdzie róże mniej kwitną, ale jest pięknie.
Aga, tak, zdecydowanie jestem
rozjeżdżona, a nawet czuję się nieco
rozjechana pomiędzy dwoma różnymi światami; dzisiaj - jak zwykle - w pośpiechu wyskoczyłam z wypchanych dresów i polarka, wykąpałam się, umyłam głowę, pomalowałam paznokcie i jadę udawać paniusię
Ale na szczęście internet jest wszędzie, więc tak łatwo Was nie opuszczę
Wczoraj i dzisiaj rano zdążyliśmy jeszcze popchnąć do przodu akcję "przesadzanie". Trzy Star Profusion zostały posadzone przy siatce i będą udawać żywopłot, a Bernstein Rose poszła do ogniska...odważyłam się wreszcie obejrzeć jej korzenie, bo po pierwszym kwitnieniu zaczęła jakoś marnieć, a tu...wstrętny kalafior

guzowatość jak z obrazka. Powinnam chyba wybrać też ziemię, niestety już nie zdążyłam, w każdym razie na pewno to zrobię, zanim coś tam posadzę.
Na inną rabatę została przesiedlona Fashion, która miała być inną różą i jako taka wylądowała na rabacie "słonecznej", gdzie przez cały rok trochę się gryzła z żółtymi, kremowymi i morelowymi kolorkami.
Poza tym zmieniło miejsce mnóstwo innych roślin - hortensja, bez, świdośliwa, śliwa wiśniowa, dwie duże juki...że o drobniejszych kwiatkach już nie wspomnę.
Ale, ale...doszłam do wniosku, że bardzo potrzebuję jeszcze zamówić jedną różyczkę, która wyląduje na skalniaku ...będącym raczej czymś w rodzaju rabaty żwirowej

A ponieważ właśnie koleżanka zwróciła się do mnie o pomoc w wyborze i zamówieniu róż, to przyznacie, że nie sposób przy okazji nie dorzucić jeszcze czegoś dla siebie
Kompletujemy więc zamówienie, a ja nie wiem, czy zdecydować się na Degenhard, czy na Stadt Rom? Co o tym myślicie - która będzie się ładnie płożyć po kamieniach, a w dodatku nie za wiele śmiecić?