Na początku witam wszystkich miłych gości ponownie w moich włościach po dwutygodniowej nieobecności i przedstawiam mały raport z frontu ? rośliny w większości przeżyły moją nieobecność, mimo koszmarnych upałów (ponoć było nawet 44°C w cieniu w jeden dzień). Wilce obsypane kwiatami jak nigdy dotąd. Tuberozy zaczęły kwitnąć. Zakwitła także spóźnialska lilia. Albicja ? która już mi dogorywała w pewnym momencie ? okaz zdrowia. Za to powojniki i irysy już niestety w gorszej formie... Coś tak czuję, że przynajmniej powojniki będę musiał wykopać, obficie podsypać dobrą glebą i wkopać ponownie (tak jak zrobiłem to z albicją). Bo obecnie prawie połowa liści uschła. Normalnie powinny kwitnąć drugi raz, a tu widzę dwa kwiatki, o połowę mniejsze niż zazwyczaj i podeschnięte na brzegach płatków. No a zawilce ? które już zaczynały kwitnąć w dniu wyjazdu ? diabli wzięli całkowicie. Tylko kępka zeschłych badyli została. Ale i tak ogólnie jestem zadowolony. Bałem się, że będzie o wiele gorzej.
@ KaRo ? Muszę przyznać, że naprawdę wypocząłem podczas tego pobytu. Nie ma to jak dwa tygodnie łażenia czy to po malowniczych krakowskich uliczkach czy to po licznych wokół Krakowa lasach, czytania książek, spotkań ze znajomymi przy piwie ? i ZERO obowiązków (no... może poza codzienną kąpielą, ale to nie taki znowu straszny obowiązek, LOL). Aczkolwiek ? jak to już pisałem w moim wątku doniczkowym ? Polskę wolę oglądać właśnie tak ? wyłącznie podczas urlopowych wyjazdów. ;-)
@ Niunia, Martika & Kogra ? Dzięki. Było naprawdę miło (jak to opisałem powyżej, w odpowiedzi do KaRo).
@ JacekP ? Wilce powaliły mnie obfitością kwiatów po powrocie... Będę musiał w końcu porobić fotki (bo na razie ? jak to po powrocie bywa ? mam urwanie głowy).
@ Mike ? Z wielkim bólem obserwowałem zatrzęsienie powojników po dziesięć złotych w jednym z lubianych przeze mnie krakowskich sklepów ogrodniczych. Niestety samolotem nie sposób tego przewieźć. Nabyłem za to kilka cebulek jesiennych krokusów, jednego zimowita, a także grzybnię boczniaka.

A co do oceny Polski ? no cóż, ograniczę się do stwierdzenia, że bardzo się cieszę, że mieszkam we Francji i do kraju przodków nie wróciłbym na stałe za żadne skarby świata. Nawiasem ? zawsze możesz sobie posiać przecież maki polne, wschodnie, syberyjskie czy jeszcze inne... Tylko lekarskie są nielegalne. A pytać o mrówki możesz zawsze, nie musisz czekać do zimy, chętnie odpowiem.
@ Monia 68 ? O dobrych tłumaczy niezmiernie ciężko. Pamiętam, że za każdym razem, jak przyszło mi coś tłumaczyć oficjalnie z polskiego na francuski, tłumacze robili takie błędy, że to się płakać chciało. Czy to w Polsce, czy we Francji (w Polsce przynajmniej jeszcze mieli gest ? i po dostarczeniu listy poprawek do tłumaczenia świadectwa maturalnego nie tylko że poprawek dokonali, ale nawet zwrócili mi CAŁE pieniądze... Za to pewien tłumacz we Francji dopiero po długich naleganiach zgodził się na niewielką obniżkę, a potem jeszcze chciał sobie odbić to, co stracił i bezczelnie twierdził, że pieniędzy ode mnie nie dostał ? a specjalnie wysłałem je lettre suivi i miałem potwierdzenie odbioru)... Nie może być lepszego tłumacza niż osoba ? z racji francuskiego ojca ? dwujęzyczna od urodzenia.
@ Sweety ? Dzięki za mrówki.

Aczkolwiek nie bardzo je widać... Tak jak pisze Mike, mrówki najlepiej focić jak coś jedzą. Można wtedy ? nawet dziewięcioletnim złomem ? zrobić coś takiego jak poniżej (jest to gmachówka koniczek czyli
Camponotus herculeanus, fotkę zrobiłem w Zawoi):
@ Konwalia ? Były zdjęcia całości ? jeszcze w poprzednim wątku ? z kogrową folią. Co do wilców ? kwitną na potęgę. Tygrysówki za to już dawno temu przekwitły (z początkiem lipca). A co do odcięcia od internetu ? samo odcięcie nie było straszne, aczkolwiek nadrabianie zaległości na ulubionych forach już i owszem. Od południa siedzę, jest wpół do ósmej wieczór, a końca nie widać.
@ Ra-Barbara ? No bez przesady...
Pozdrawiam!
LOKI