Ja tam dużo krów nie prowadzałam, bo 4szt to najwięcej. Jak byłam dzieckiem to miałam takie obowiązki. Swego czasu tak je wyćwiczyłam, że puszczałam z łańcuchów i one szły do domu, nie wchodząc w szkody, tzn.nie podjadały ani kartofli ani zboża sąsiada. Ja mogłam inną drogą / po granicy lecieć szybciej do domu. Jak one dochodziły, to ja na nie czekałam przy balii z wodą. Czasem juz mogłam co innego robić, a na krowy babcia lub mama czekały. Były Granula, Ruda, Czarna i Mała
