
Ja swoje hebe kupiłam w ubiegłym roku w Tesco. Chyba 7 czy 8 różnych odmian.... tak się bałam że przemarzną że postanowiłam je zabezpieczyć przed zimą. na całym pasie usypałam spory wałek liści na to dałam taką czarną agrowłókninę, żeby mi ich nie zwiało i jeszcze przyłożyłam kamieniami.... Jeśli uda mi się je rozmnożyć to część spróbuję zostawić w innym miejscu bez osłony na zimę - zobaczymy jak przezimują.
Beatko

Dokładnie tak... ona od ziemi rosła trzema takimi głównymi pędami i sama się skręcała. Po podjęciu decyzji, ucięliśmy ją na takiej wysokości jak jest teraz. I teraz ciągle trzeba obcinać te długie pędy, które próbują się wyrwać na wolność....
Aniu

Oj tak tak..... zawsze się znajdzie jakiś mały skrawek ziemi , gdzie można jeszcze coś malutkiego dosadzić....
I nie myśl sobie... że ja zapomniałam o twoich, nieopatrznie napisanych słowach


Aniu

Wnioskuję z Twoich słów, że Tobie dzwoneczki przezimowały bez problemu.... to super wiadomość

Fajeczko

Co zrobić... jak np takie dzwoneczki aż prosiło się posadzić w babcinym ogródku....jakoś taki mi do niego pasowały.... i odwrotnie... ostatnio na moją rabatkę powędrował pełnik chiński któy za bardzo się rozrósł przed domem....
Gosiu

Dziękuję za miłe słowa....
_________________________________________________________________________________
Ominęły mnie już dwa spotkania w tym roku: u Tadeusza i u Janusza. Straszliwie mi było przykro z tego powodu.... dlatego też postanowiłam zrobić wszystko aby odwiedzić Zytkę.
Wyjechaliśmy z domu między 8 a 9. Pierwszy przystanek - Krasnystaw i przeurocza działeczka Tadzika. Na własne oczy zobaczyłam jego liliowcową alejkę:

jak i masę innych fajnych rzeczy i roślinek, jak np ta rabatka z cypryśnikami w roli głównej [dla mnie one i tak pozostaną tujami


do Zytki i Kazia zajechaliśmy około godziny 15-ej - wszyscy już bawili się w najlepsze a taki widok zobaczyłam jak wysiadłam z samochodu na podjeździe posesji:

po gorącym powitaniu i ja zasiadłam do stołu na wyżerkę.... a czego tam nie było: i sałatki, i mięsiwa z grilla różne... nie mówiąc już o różnego rodzaju napitkach, których oczywiście musiałam popróbować:

a potem oczywiście zrobiłam obchód ogrodu..... to np poletko z dyniami [każdy krzak to inna odmiana]:

a pieso zestresowany bo chyba nigdy nie widział tylu zielono zakręconych ludzi:

Zytka ma bardzo wiele różnych roślin w pojemnikach.... doniczkach... koszykach....:

podobno to tak tymczasowo ale mnie się bardzo podobało....

a dróżka do domu obsadzona różami, liliami i żurawkami:

jeszcze na chwilkę przysiadłam.... pozrozmawiać..... posłuchać dowcipów... pośmiać się.... i czas do domu

niestety przed nami 250km drogi do domu....
a tutaj coś dla Andrzeja


Do domu zajechaliśmy na 22:30 i oczywiści z poczuciem niedosytu.......