W.o... Kotach cz.6 {02.2012}
Re: W.o... Kotach cz.6 {02.2012}
Lidko! Jaka jest przyczyna,że one nie chcą jeśc? Czy to,że znalazły się w nowym miejscu?
Re: W.o... Kotach cz.6 {02.2012}
Tego nie wie nikt.
Podobno pychalki maja w porzadku.
Ale to najprawdopodobniej stres.
Karpatka jest z interwencji. Mieszkała u chorej psychicznie zbieraczki śmieci. Teraz ma na pewno lepsze jedzenie a jednak....
Stres bardzo często zabija.
Jest z tym wielki kłopot, bo koty to sa w sumie bardzo delikatne zwierzaki:(
Podobno pychalki maja w porzadku.
Ale to najprawdopodobniej stres.
Karpatka jest z interwencji. Mieszkała u chorej psychicznie zbieraczki śmieci. Teraz ma na pewno lepsze jedzenie a jednak....
Stres bardzo często zabija.
Jest z tym wielki kłopot, bo koty to sa w sumie bardzo delikatne zwierzaki:(
Lidka
Re: W.o... Kotach cz.6 {02.2012}
Można by spróbować z surowym mięskiem. Mało, który kot się temu oprze. W ten sposob podawałam moim ogródkowym kotom tabletki. W karmie, takiej z puszki wyczuwały tabletkę od razu ale mięsne kawałki z niespodzianką w środku łykały bez namysłu.Dzięki temu udało mi się wyleczyć kotce (prawdopodobnie zgorzel) zęba. Antybiotyk dostawała w kawałeczkach mięska z piersi kurczaka.
Jeśli to taka silna reakcja na stres to ważne,żeby piły. Oby jak najszybciej znalazły dom.
Jeśli to taka silna reakcja na stres to ważne,żeby piły. Oby jak najszybciej znalazły dom.
- amba19
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7945
- Od: 11 kwie 2007, o 20:04
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Gdańsk/Chrztowo
Re: W.o... Kotach cz.6 {02.2012}
Lidko - jak koteczki? Czy coś się zmieniło na lepsze, czy nadal nie jedzą?
Re: W.o... Kotach cz.6 {02.2012}
Próby były z wszystkim.
Mięso surowe, gotowane, pieczone, ryby, wędliny, serek.
Karpatka żyje, bo jest karmiona odżywka convalescence support.
Espinada zjadła w nocy odrobine chrupek:)
I znów 8 nowych kotów:((
Mięso surowe, gotowane, pieczone, ryby, wędliny, serek.
Karpatka żyje, bo jest karmiona odżywka convalescence support.
Espinada zjadła w nocy odrobine chrupek:)
I znów 8 nowych kotów:((
Lidka
Re: W.o... Kotach cz.6 {02.2012}
8 to był dopiero poczatek.
Potem doszło jeszcze 8 a potem jeszcze nastepne.
Jeśli macie odpowiedzialnych znajomych, którzy myśla o wzięciu kota pod opiekę, to bardzo prosimy teraz .
Choćby na tymczasowo. To kwestia życia tych kotów
Potem doszło jeszcze 8 a potem jeszcze nastepne.
Jeśli macie odpowiedzialnych znajomych, którzy myśla o wzięciu kota pod opiekę, to bardzo prosimy teraz .
Choćby na tymczasowo. To kwestia życia tych kotów
Lidka
Re: W.o... Kotach cz.6 {02.2012}


Re: W.o... Kotach cz.6 {02.2012}
Pocieszające jest to,że są jeszcze ludzie gotowi ofiarować domi swoje erducho tym pokrzywdzonym przez los bezdomnym kociakom. To naprawdę dobra wiadomość. Mam nadzieję,że następnym też się poszczęści.
W jaki sposób zanaleźliście im te domy lub nowych wlaścicieli? Zgłaszają się sami czy poprzez ogłoszenia?
Moja poczta pantoflowa nie działa. Obdzwoniłam wszystkich znajomych bliższych i dalszych. Bez skutku.Nikt nie chce kota.
W jaki sposób zanaleźliście im te domy lub nowych wlaścicieli? Zgłaszają się sami czy poprzez ogłoszenia?
Moja poczta pantoflowa nie działa. Obdzwoniłam wszystkich znajomych bliższych i dalszych. Bez skutku.Nikt nie chce kota.

Re: W.o... Kotach cz.6 {02.2012}
W moim przypadki ogłoszenia wywieszane nie dały żadnego skutku,a to dla tego pewnie ,że zastrzegłam sobie możliwość odmowy wydania kociąt jeśli nie zostaną spełnione moje warunki,a mianowicie takie ,że kotki(moje) nie nadają się na koty podwórzowe,to typowe domatory i tylko do takich mogą iść.Trudno...moje kociaki wychowane są w domu,mają długą sierść ,o która trzeba zadbać ,a ciągłe przebywanie na dworze temu nie służy.Poczta pantoflowa zadziałała w paru przypadkach,ale też odmówiłam w kilku.Po ludziach dokładnie widać czy rzeczywiście kociaka chcą,czy jest to fanaberia.Nie jestem człowiekiem ,który chce jak najszybciej wydać koty i pozbyć się,,kłopotu,,pokochałam je strasznie i trudno mi się z nimi rozstać ,dla tego tez trudno znależć dla nich kochający dom.Chce mieć czyste sumienie ,że jest im w nowych domach dobrze 

Re: W.o... Kotach cz.6 {02.2012}
PESTKO,ciągle myślę o Twojej czarnej kotce,jest śliczna.Gdybym tylko mogła sobie na to pozwolić to porwała bym ją do siebie
.Niestety moja (także długowłosa,ale biała) kotka nie toleruje innych kotów.Jest wyłącznie domowym kotem,który nie ma kontaktu z innymi kotami.Wynika to z faktu,że mieszkamy w bloku i wypuszczanie jej jest raczej niemożliwe.Zresztą persy,nawet te nie całkiem rasowe nie lubią wychodzić.Czasem zabieramy ją na działkę,ale wyraźnie tego nie lubi i jest szczęśliwa gdy wraca wreszcie do domu.
To, jak reaguje na innego kota miałam okazję zaobserwować,gdy pewnego razu znalazłam podrzutka na wycieraczce pod drzwiami.Było to w listopadzie po pierwszej mroźnej nocy.Usłyszałam miałczenie,gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam małą bidulę zmarzniętą , wychudzoną i potwornie brudną.Ktoś z sąsiadów musiał ją podrzucić,bo sama by nie weszła do zamykanej na domofon klatki schodowej,pewnie myślał,że skoro mam kota to nie wyrzucę znajdy.Wzięłam do domu i postawiłam przy pełnej misce,której nie chciała tknąć moja królewna.Kocię jadło i jadło...a w moją kocicę diabeł wstąpił.Nigdy nie widziałam żeby tak się zachowywała,to bardzo łagodny i spokojny kot.Musiałam od razu rozpuścić wici,że jest kocię do przygarnięcia.Na szczęście jeszcze tego samego dnia moja mama dała mi znać,że jej znajoma mieszkająca samotnie w domu z ogrodem szuka kota.Informacja o ogrodzie była istotna,bo kocię urodzone na wolności wyraźnie potrzebowało możliwości wychodzenia.Po tygodniu pobytu u mnie kicia trafiła do nowego,szczęśliwego domu,gdzie wiedzie życie wiejskiego kota,odwdzięczając się swojej pani łowiąc mysie szkodniki
.Oto kicia,której prawdopodobie uratowałam życie


To, jak reaguje na innego kota miałam okazję zaobserwować,gdy pewnego razu znalazłam podrzutka na wycieraczce pod drzwiami.Było to w listopadzie po pierwszej mroźnej nocy.Usłyszałam miałczenie,gdy otworzyłam drzwi zobaczyłam małą bidulę zmarzniętą , wychudzoną i potwornie brudną.Ktoś z sąsiadów musiał ją podrzucić,bo sama by nie weszła do zamykanej na domofon klatki schodowej,pewnie myślał,że skoro mam kota to nie wyrzucę znajdy.Wzięłam do domu i postawiłam przy pełnej misce,której nie chciała tknąć moja królewna.Kocię jadło i jadło...a w moją kocicę diabeł wstąpił.Nigdy nie widziałam żeby tak się zachowywała,to bardzo łagodny i spokojny kot.Musiałam od razu rozpuścić wici,że jest kocię do przygarnięcia.Na szczęście jeszcze tego samego dnia moja mama dała mi znać,że jej znajoma mieszkająca samotnie w domu z ogrodem szuka kota.Informacja o ogrodzie była istotna,bo kocię urodzone na wolności wyraźnie potrzebowało możliwości wychodzenia.Po tygodniu pobytu u mnie kicia trafiła do nowego,szczęśliwego domu,gdzie wiedzie życie wiejskiego kota,odwdzięczając się swojej pani łowiąc mysie szkodniki



Martika
Re: W.o... Kotach cz.6 {02.2012}
Martiko! Czyli tzw. koci happy end. Oby wszystkie kocie historie miały takie zakończenie.
Co co piszesz o swojej arystokratce potwierdza regułę. Też miałm przez wiele lat taką arystokratkę. Syberyjska kotka imieniu Lili nie tolerowała żadnego dachowca. Przez nasz dom przeszło dużo ratowanych od śmierci kociąt i kotów ale niestety żaden nie mógł zostać. Tlukła łapą fuczała na nie i zastraszała.Z suczką owczarkiem była w wielkiej przyjaźni. Razem spały przytulone i nawet pozwalała suni lizać swoje kocięta. Tak samo najlepiej czuła się w domu. Jakoś nie było wtedy problemu ze znalezieniem domu dla jej kociąt. Poszły do znajomych i przez lata obserwowałam jak rosły.
Potem pojawił się w naszym domu dachowiec . Miał wtedy 7 miesięcy i miał w nosie humory Lili. Omijał ją z daleka i schodził z drogi. Koty były razem 9 lat ale nie zaprzyjaźniły się. Mój Hary był bardzo zazdrosny o mnie. Wystarczyło,że zobaczył Lili u mnie na kolanach natychmist podbiegał i spod krzesła sprawiał jej lanie. Niewiele miał cech kota. Zachowywał się jak pies. Witał mnie w progu, czekał na parapecie na moj powrót i spał u mnie pod łożkiem albo pod krzesłem.
Ulubiona pozycja...
Już go nie ma z nami..
Co co piszesz o swojej arystokratce potwierdza regułę. Też miałm przez wiele lat taką arystokratkę. Syberyjska kotka imieniu Lili nie tolerowała żadnego dachowca. Przez nasz dom przeszło dużo ratowanych od śmierci kociąt i kotów ale niestety żaden nie mógł zostać. Tlukła łapą fuczała na nie i zastraszała.Z suczką owczarkiem była w wielkiej przyjaźni. Razem spały przytulone i nawet pozwalała suni lizać swoje kocięta. Tak samo najlepiej czuła się w domu. Jakoś nie było wtedy problemu ze znalezieniem domu dla jej kociąt. Poszły do znajomych i przez lata obserwowałam jak rosły.
Potem pojawił się w naszym domu dachowiec . Miał wtedy 7 miesięcy i miał w nosie humory Lili. Omijał ją z daleka i schodził z drogi. Koty były razem 9 lat ale nie zaprzyjaźniły się. Mój Hary był bardzo zazdrosny o mnie. Wystarczyło,że zobaczył Lili u mnie na kolanach natychmist podbiegał i spod krzesła sprawiał jej lanie. Niewiele miał cech kota. Zachowywał się jak pies. Witał mnie w progu, czekał na parapecie na moj powrót i spał u mnie pod łożkiem albo pod krzesłem.
Ulubiona pozycja...

Już go nie ma z nami..
Re: W.o... Kotach cz.6 {02.2012}
To niesamowite,że nawet 9 lat nie wystarczyło żeby koty się zaprzyjaźniły.
A co do psich cech,to ja często mówię że moja kotka bardziej przypomina psa niż kota.Nie skacze po meblach,jest całkowicie "podłogowa".Nie lubi nawet spać na kanapie czy jakiejś poduszce,tylko na gołej podłodze (tam gdzie nie ma dywanu).Jej ulubiona zabawa to bieganie za kulką skręconą z szeleszczących popierków po cukierkach,to oczywiście typowe,ale ona przynosi rzuconą kulkę w pyszczku aby rzucić jej jeszcze raz - zupełnie jakby aportowała
.
A co do psich cech,to ja często mówię że moja kotka bardziej przypomina psa niż kota.Nie skacze po meblach,jest całkowicie "podłogowa".Nie lubi nawet spać na kanapie czy jakiejś poduszce,tylko na gołej podłodze (tam gdzie nie ma dywanu).Jej ulubiona zabawa to bieganie za kulką skręconą z szeleszczących popierków po cukierkach,to oczywiście typowe,ale ona przynosi rzuconą kulkę w pyszczku aby rzucić jej jeszcze raz - zupełnie jakby aportowała

Martika
Re: W.o... Kotach cz.6 {02.2012}
Koty nie są zwierzętami stadnymi,a raczej terytorialnymi i nie wszystkie tolerują towarzystwo.Ja się przekonałam na własnej skorze ,a raczej nogach.Poszłam do koleżanki od której kupiłam moją kotkę,aby pokazac jak rośnie.U niej była matka mojej kotki.Wyobrażcie sobie z taka nienawiścią zaatakowała własne kocię ,ze w ułamku sekundy zdążyłam ją chwycić w góre ,ale mi się oberwało do takiego stopnia ,że wylądowałam na pogotowiu na zastrzyku p.tężcowym
Miałam kiedyś znajdę i wydawało mi sie ,ze moja kotka go nie toleruje i nie lubi,ale kiedy zginoł nagle(wyszedł na ogród i nie wrócił bo się sąsiad do tego przyczynił) strasznie za nim tęskniła i wystawała w oknie czekając na niego....Smutny to był widok...

Miałam kiedyś znajdę i wydawało mi sie ,ze moja kotka go nie toleruje i nie lubi,ale kiedy zginoł nagle(wyszedł na ogród i nie wrócił bo się sąsiad do tego przyczynił) strasznie za nim tęskniła i wystawała w oknie czekając na niego....Smutny to był widok...

- BassBecia
- 100p
- Posty: 108
- Od: 15 maja 2012, o 19:26
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
Re: W.o... Kotach cz.6 {02.2012}
Koty to faktycznie bardzo wielcy indywidualiści. Myślę, że właściciele kotów właśnie za to je kochają.
Na dowód, że wyjątek potwierdza regułę, zdjęcie mojej suszarki na pranie

Na dowód, że wyjątek potwierdza regułę, zdjęcie mojej suszarki na pranie


"Nigdy nie będzie szczęśliwy ten, kogo dręczy myśl, że ktoś inny jest od niego szczęśliwszy"-- SENEKA --
Gdzie diabeł mówi "dobranoc"
Gdzie diabeł mówi "dobranoc"
Re: W.o... Kotach cz.6 {02.2012}

