Kontynuując:
Ta jabłoń spadła na samochód tuż po przeprowadzce, na dzień dobry
Po miesiącu zmagań, wywaliłam majstra z jego brygadą na zbity pysk.

Pojawił się nowy, który miał wszystko kompleksowo zakończyć. Poezja, bajka, nietrunkowy, wszystko umiejący. Sama radość
Bardzo szybko się okazało, że facet nie umie praktycznie nic. Gehenna.

Pisałam mu na kartce i rysowałam, bo mówienie jakoś do niego nie trafiało. On tą kartkę odkładał na parapet i dalej robił swoje
Później się okazało, że ma problemy z czytaniem
I tak do dziś mam w kompie plik pod nazwą "fuszerki Sławka".
Moja Gaja, dzięki której czułam się bezpiecznie, zrobiła się osowiała, straciła apetyt. Miałam złe przeczucia.
Przychodzi mój pseudo-majster i mówi: "Pies chyba zdechł"
I tak pożegnałam Gaję. Była z nami ponad 12 lat (to bardzo dużo jak na rottweilera).
Chciała zostać z nami, dlatego wytrzymała przeprowadzkę
Zostałam sama.