Cześć dziewczyny,
Przepraszam, ale nawet nie mam siły i serca żeby należycie Wam odpisać..dziękuję Wam za odwiedziny, to mnie podtrzymuje na duchu
Ledwo żyję, nawet stukać nie mam siły w klawisze...miałam długi i ciężki dzień w pracy, same problemy, potem hiszpański, na którym przychodziło mi do głowy jedynie "que pasa?!?" i to tylko w przerwach kiedy nie ziewałam..padam ze zmęczenia.
Mam remont tarasu, więc oczywiście bez strat się nie obeszło
Jak po powrocie do domu zobaczyłam połamane róże przy tarasie to myślałam, że mi serce pęknie, a potem miałam ochotę kogoś zamordować
Świeżo podratowany wertykulacją trawnik ufajdany, zadeptany, rozsypany cement i jakieś budowlane śmieci na mojej ścieżce, połamane tulipany, ułamany rododendron..zgroza. Mieli zrobić remont w listopadzie, tylko jak zwykle z fachowcami i deweloperem zrobiła się obsuwa i weszli teraz. To prace w ramach mojej reklamacji, więc nie miałam wyjścia, musiałam ich wpuścić.
Mam ochotę siąść i płakać.. bo końca nie widać i tylko będę liczyć straty... a te roślinkowe..przecież nieprzeliczalne

Jeszcze brakuje mi mrozów i popadnę w kompletną depresję
