Każdy rozsądny działkowicz, który hoduje dla siebie a nie na sprzedaż, stara się używać chemii jak najmniej, ale niestety czasami nie ma wyjścia. Kiedyś wdał mi się na działkę polny powój. Walczyłam z nim dwa lata. Kopałam na dwa sztychy łopaty wielki dół, a on nadal szedł w dół

. A potem wybijał w innych miejscach

. W końcu zastosowałam Randap. Nie pryskałam, żeby ochronić to co obok rosło, tylko pędzlowałam liście. Pomogło, ale też trwało to dwa lata ( w drugim roku było ponad połowę mniej odrostów, ale były). Od tego czasu Randap mam w pogotowiu - np. przełażą mi od sąsiadów maliny, jeżyny (u nich bezkolcowa, a u mnie metr dalej wyłazi z kolcami), paprocie, to pędzluję im liście. Na rośliny mateczne nie widzę, żeby szkodziło. Zastosowałam również Randap na ściętą karpę drzewka owocowego - tuż przy ziemi, pieniek posiekany siekierką, na to czysty nierozcieńczony Randap, przykryte kubeczkiem, żeby deszcz nie rozmoczył. W jeden rok karpa i korzenie znikły

.
Pozdrowienia, Jola