Ogródek drzemie, jeszcze nie śpi, bo jesień ładna, długa, cicha, nie toniemy, jak prawie co roku - pora więc na pierwsze podsumowanie prac tegorocznych.
Próbowaliśmy scalić obie części. Planowałam, rozsiewałam wizje, kreśliłam je na papierze, a M odgadywał je, sczytywał i oto co się udało:
Pierwsze zdjęcie wykonane było 8 maja. Nieśmiało kwitły jabłonie. Przyszedł przymrozek i zabrał nadzieje na owoce. Powoli obserwowaliśmy ogród, zapamiętywaliśmy to czego na pewno nie chcemy w nim zachować, i o co powalczymy.

Drugie zdjęcie pochodzi z 3 grudnia. Stale mozoli się trawka wysiana na lewo od głównej różanej rabaty.
O, tu zmianę widać lepiej
Wszystkie róże mieszkające wzdłuż ścieżki przemeldowały się na rabaty albo do zaprzyjaźnionych ogrodów. Zniknęła ścieżka, po której trudno było się poruszać, i która śliczna nie była. Ta, gdy dorośnie, będzie piękniejsza, prawda?
Jeszcze kilka poprawek i będzie to moje/nasze ulubione miejsce na herbatę i zachwyty.
Pomiędzy starą częścią a nowo nabytą moi panowie wykopali rów, do którego skierowali wyloty rynien z obu domków. W lipcu i sierpniu, gdy nie skąpiło deszczu - nie brodziliśmy w kałużach. Przesadziliśmy na brzegi i stopnie rowu wszystkie rośliny z ogrodu, które znoszą wilgoć i półcień, a więc m.in. hosty, paprocie, margaretki, przetaczniki, barwinki, kosaćce, eupatorium, zawilce, niezapominajki...
Wiosną zagospodarujemy inaczej wokół pompy z wanną
Nie muszę kąpać się pod gwiazdami.
O innych zmianach - kolejnym razem napiszę.