
Ponieważ nigdy przedtem nie sadziłam róż, zajmowałam się tylko tymi "odziedziczonymi", to najpierw czytałam, czytałam...jaka ziemia, co z czym pomieszać, jakie "papu", jaki dołek wykopać itd...porady forumowe były tutaj o tyle bezcenne, o ile mnie momentami załamywały (obornik? jaki obornik? a czy on na pewno był przekompostowany? a w ogóle co to znaczy i jak to zrobić? czy zakopać banana, czy może samą skórkę, a może wcale? korzenie skracać, czy nie i o ile?).
Jako osoba rzetelna i obowiązkowa na początku głębokość dołka prawie chciałam mierzyć linijką, czy aby spełnia parametry...potem trochę mi przeszło

W końcu zaczęłam robić mieszankę ziemi trochę wg własnej receptury, z tego co miałam i tak już zostało. Ale ortodoksyjnie ją rozdrabniałam, bo wyczytałam, ze struktura ma być gruzełkowata

Okaże się w przyszłym roku, czy przepis na ziemię był dobry
