Sure, ano trzeba się pocieszać, jak humor nie bardzo dopisuje. Jesień to jesień. Liście opadają. I tak ma być
Atka, te gliniane garnki to ozdoba na moim skalniaku pod dębem. NIczego nimi nie okrywam. Lubię takie różne przedmioty w ogrodzie.
Tereska, fajnie, że już zaczęłaś się wpisywać, oznacza to, że humorek nieco lepszy. prawda?
Dalu, twoje gliniaki pamiętam, a jakże. Też mam ich małą kolekcję. Uratowałam je niedawno przed wyrzuceniem, gdy moje dzieci zabrały się do porządkowania piwnic w starym domu

Dla nich to po prostu starocie, a dla mnie skarby
Stasiu, dzięki, to jest piosenka, którą śpiewają moje wnuczki i która ją też śpiewałąm w przedszkolu
Malgosiu, będziesz musiała przypomnieć. Ja już się nie mogę doczekać spotkania u Szmita, bo zaplanowałąm sobie kilka trawek dokupić.

O matko, a tu jeszcze tyle czasu...
Edulkotku, miskanta jakiegoś radzę ci tam posadzić. Ale pamiętaj, chińskiego, a nie cukrowego. Chińskie trzymają się kęp, a wybór jest przeogromny.
Po liściach sympatycznie się chodzi, przyznaję. I w ogóle są takie romantyczne. I grabienie też jest w porządku, jeśli tylko świeci słoneczko. Trzeba je polubić i już
Jatro, cieszę się, że zaglądasz.

W takim razie na pewno zauważyłaś, że w tym moim ogrodzie brakuje chryzantem. Nie mam ani jednej. Wyobrażasz sobie. Muszę u ciebie kupic kilka na wiosnę, tylko przez zimę podumam, gdzie znajdę dla nich miejsce. Bo wiesz, ja ostatnio mam klapki na oczach i tylko róże sadzę. Ale na różach przecież świat się nie kończy.
