Dobry wieczór wszystkim, czas się zameldować.
Choroba - w odwrocie. Porażone nią phalaenopsisy wypuściły po liściu, niektóre nawet po pędzie kwiatowym. Vanda z kolejnym pędem, później niż w zeszłym roku, pierwszy pęd na ascocenrum. Paph. godefroyae kwitło dwa i pół miesiąca, a nie macie pojęcia, jak obrzydliwe w dotyku są jego zwiędłe kwiaty. Brrrr! Na samą myśl dostaję gęsiej skórki, musiałem wyrzucać przez chusteczkę.
Kwitnie mi teraz tylko epidendrum ballerina i dwoje debiutantów.
Pierwszy to
coelogyne ovalis, tegoroczny wiosenny nabytek, z zalążkami "szpileczek" kwiatowych. Bardzo wywrotne i wolno rosnące. Kwiaty niestety nie pachną, ale bardzo podoba mi się ich kształt i włochata warżka. Nie wiem czemu, ale przypominają mi zająca (?). Jeszcze nie przesadzałem, ponoć tego nie lubi, przyjdzie pora po kwitnieniu. Wystawa wschodnia, podlewanie umiarkowane. Bardzo wywrotna, jeszcze nie gwizdała
To zdjęcie pierwszego kwiatu, jaki się rozwinął. Niestety, nie poczekał na następne.
Drugi natomiast to
rossoglossum grande. Jest u mnie od 2009 r, od jesieni. Zawsze chorowałem na r. Rawdon-Jester, ale dałem się skusić. Grande jest mniejsze i ma krótsze liście. Rok się aklimatyzował i teraz zakwitł. Na trzy tegoroczne psb. dwie wypuściły pędy. Aktualnie kwiatów cztery, trzy jeszcze w drodze. Jemu samemu wisi, co się z nim dzieje, widać to po kwiatach
![Smile :)](./images/smiles/icon_smile.gif)
A miała być tylko jedna stanhopeowatość w kolekcji... Od wiosny do jesieni na wschodnim parapecie pod zadaszeniem. Zimą podsuszany.
Zdjęcia dzisiejsze w zachodzącym słońcu. Mrrrrrrr. Nuci mi się "Ma Tygrys powody do dumy i cenę swą dobrze zna...", jak na niego patrzę.
![Obrazek](http://img696.imageshack.us/img696/6326/dscf1568y.jpg)