
Najpierw sobotnie wizyta u Szmita, a tak się zaklinałam, że tam więcej nie pojadę. No ale byłam w pracy to może usprawiedliwienie. Co nie zmienia mojego zdania o nich. Nie powiem umówiłam się z właścicielami i oprowadzała nas córka, więc od tej strony było ok. Ale jest tam kilku pracowników i nie wszyscy są mili.
Kwitł akurat kasztanowiec miniaturowy, nie do kupienia, podobno mają być za dwa miesiące....
No i taki widok wywołuje achy i ochy.
Trochę zakupów.Po zimie na miejscu uschniętej katalpy posadziliśmy matasekwoję. Będzie drastycznie cięta.
Kloniki.
Ten za miłorzęba.
I drugi pod pło, bo mały nie będzie.
Miejsce tulipanowca zajął dąb - fastigiata.
I malutka brzoza omszona , za przypalającą się aureę.
Jeszcze kilka krzewów, tawlina.
A reszta nie posadzona. Czeka.