Dziękuję Kochane, dziękuję już jestem na dobrym kursie i miejscami całkiem bezbąblowa:)
Chemii, jako takiej nie zauważamy w codzinnym życiu, problemem staje się ona dopiero, gdy zaczynamy chorować sami, albo nasze dzieci. Wtedy stajemy się wrażliwi i zaczynamy myśleć ekologicznie. Tylko, że chlorella, wtedy jest już za późno, bo organizm histeryzuje i na bodziec alergizujący, wydziela histaminę w ogromnych ilościach. I niewiele daje rozsądkowe przekonywane samego siebie, że " taka malutka ilość chemii" nie powinna spowodować nieadekwatnej reakcji.
Dlatego staram się stosować tę chemię ogrodową z umiarem, tylko wtedy gdy faktycznie jest to potrzebne, mając na względzie fakt, że mogę produkować zatrute piękno, które postawione w wazonie, spowoduje choróbsko.
A, że jesteśmy coraz bardziej cywilizowani i zalergizowani? Nalewka ma rację.
Tylko, że sami sobie te choroby alergiczne fundujemy
Dlatego namawiam , jak Erazm, do sporządzania gnojówek, stosowania obornika, i ekologicznych środków ochrony roslin. Im jest zdrowiej, a przy także okazji- nam, :P
P.S.
Ale jako obłudnik i leniwiec, rozsypałam już nawóz mineralny w ogrodzie
