No właśnie wróciłam z ogródka, bo ciemnawo i nic nie widać
Muszę się uderzyć w pierś

i przyznać, że jednak rośnie
Jakoś tak od tego tygodnia ruszyło, to zasługa ciepłych nocy. A ostatnie 2 dni to szaleństwo, mocno podlewam, to rośnie.
Jestem taka szczęśliwa, że nie jest tak źle jak myślałam. Moja różanka NN, chyba historyczna, ma mnóstwo malutkich pączków, a ostatnio kupiona w R i jeszcze nie posadzona

-Stanwell Perpetual, (bo wydawała mi się tak słabiutka, że spisałam ją na straty), ma ogromniaste pąki.

I Louisa coś tam ma, i Lykkefund coś co będzie pączkami, no wiecie, o co mi chodzi
No i już pełno mszyc i zwiot się uwija, a ja ich z Karata
Kasiu, pisałam, że wywaliłam Grahamka,

no to on się, że tak powiem odrodził, jako ten Fenix z popiołów, czyli wybił pęd. I co mam teraz z nim zrobić? No cóż trzeba posadzić jeszcze raz.

Pewnie znowu sobie nie poradzi z zimą, ale mi go szkoda.
Ten Rh to Nowa Zembla, świetnie zimuje u mnie, szybko rośnie jak na rh i jest bezproblemowy. Ten duży kupowałam u P. Ciepłuchy w szkółce 4 lata temu. Miał jakiś metr wysokosci i był szeroki. Za nim rośnie Cunnigham White, jest większy, ale nie za bardzo rośnie i ciągle przemarzają mu pąki zimą. Nawożę go ostro w sezonie, to kwitnie w sierpniu. Mam jeszcze Polarnacht, cudnie kwitnie, właśnie zaczął i jutro zrobię mu fantastyczne fotki, to pokarzę. I malą Zemblę i małe cunninghamy i jeszcze sporo maluchów.
To zdjęcie z pierwszego sezonu u mnie.

Nie mam takiego zdjęcia na wprost, ale już dogania N zembla Cunninhama.