Wczoraj zdążyłam po południu posadzić pięć z dziesięciu tawuł Biliarda (spiraea billiardii), kiedy przyjechali nieoczekiwani, acz mile widziani goście... tylko na chwilkę... i do wieczora już nic nie zrobiłam.
tawuła po kilku latach ma wyglądać tak:
na razie to 40-centymetrowe badyle z kilkunastocentymetrowymi świeżymi pędami.
Na dziś zaplanowałam wsadzić pozostałe krzewy, bo to czas najwyższy.
Po południu wkleję zdjęcia z wczorajszych i dzisiejszych prac.
A po południu, a raczej późnym wieczorkiem nagle nadejszła wielgaśka chmura i zanim zdążyłam wszystko pochować, zrobiło się tak ciemno, że nie było szansy na uwiecznienie prawie całodziennej pracy.
Ale podsumowując - plan wykonałam

. Skopałam w warzywniku, tyle ile się dało, ale za to porządnie

wkopałam pozostałych pięć krzewów przed domem, na rabacie "wschodniej

)


zerwałam pokrzywę na opryski przeciw mszycy (zapomniałam ją zalać

), wszystko podlane więc z poczucie spełnienia dzisiejszej misji pójdę
W warzywniku jestem bardzo opóźniona, bowiem mąż mój własny nie ma za bardzo czasu. Wraca z pracy wieczorem, więc jestem wdzięczna, że choć ziemniaki posadził, ogórki i fasolę wysiał. Tak więc kopię zaledwie półtora metra (bieżącego

) dziennie, bo robię to dość dokładnie. To ogródek sąsiadujący bezpośrednio z polem sąsiadów z ulicy, więc ciągle mam problem z perzem, skrzypem, i innymi świństwami, których zazwyczaj w ogródkach działkowych się raczej nie spotyka. A ponieważ od pięciu lat nie kopałam go, lecz tylko mój małżonek przekopywał, więc perzu i innych paskudztw mnóstwo. Dlatego też w tym roku poprosiłam innego sąsiada z ulicy, by mi zaorał i przygotował ten pas pola do pracy. Kiedy jednak zobaczyłam, jak to wygląda, ile chwastów przykryła ziemia - bez sensu było sianie czegokolwiek. Oczywiście - tam gdzie są ziemniaki, fasola i ogórki - a więc gdzie "przekopywał" mój współ - już widać trawnik

(od kupy kup w głąb zdjęcia)
Nie wiem, co będzie się dziać za tydzień, ja jestem przerażona, dlatego przynajmniej to, co zostało, czyli jakieś sto metrów kwadratowych chcę normalnie skopać po swojemu, nawożąc solidnie obornikiem.
Zaniepokoiło mnie coś innego; mianowicie tutaj, gdzie zdjęcie ukazuje mój najwcześniej skopany kawałeczek pod zdobyczną sałatę, czosnek i siedmiolatkę - nikt od trzech tygodni nie pielił!!!
I nie wyrósł żaden chwast!!! Czy to normalne? To lekka przesada! Ja na chwasty tak nigdy nie działałam

W tle znów mój kochany kompan: czeka, kiedy rzucę jakieś korzenie wykopane z ziemi
W tym roku przez te moje wykopki wszystko jest opóźnione, a umowa z mężem, że sam będzie działać w warzywniku unieważniona, bo sam tego nie zrobi, nie ma cudów! Tak więc muszę czas dzielić na trzy strony, niestety
Ile mi się uda, tyle będzie zrobione, bo to nie wyścigi

Wolę dokładnie zrobić teraz niż później poprawiać. Trudno, w tym roku nie będzie wielkich zbiorów, co nieco znów zakupię w gospodarstwie eko.