Lucynko, historia Mamby bardzo mnie wzruszyła. Dobrze, że już jest u Ciebie. Nie przejmuj się, jej trzeba czasu.
Ja mam dwa koty po przejściach. Pierwszy to pers Mirmił, wykupiony z koszmarnej mołdawskiej hodowli, nie wiem, czy nie jakiejś klatkowej. Wygłodzony, przerażony. Gdy trafił do nas bał się mężczyzn. Nie wiedział do czego służą zabawki, spał przy miskach z jedzeniem, obudzony - tępo patrzył w jeden punkt. Uciekał i chował się w kącie, gdy coś spsocił. Nie mogę o tym spokojnie pisać. To - spośród mojej piątki zwierząt - mój najukochańszy kot. Jest z nami 3 lata i pozostaje najradośniejszym, najweselszym zwierzątkiem w naszej gromadce. Dziś nic nie jest w stanie go wystraszyć, "zmartwić". Jest rozkoszny. Ale - potrzebował czasu, spokoju, bardzo wiele cierpliwości.
Drugą koteczką jest Pola. Wyrzucona prawdpodobnie z samochodu. Ktoś znalazł ją skrajnie wycieńczoną i zabrał do siebie. Po paru dniach oddał pani sprzątającej w szkole, gdzie pracowałam. Szybko okazało się, że Pola jest niesterylizowana i sprawia problemy. Zaproponowałam pożyczkę na zabieg. Pani nie chciała. Zaproponowałam jej pieniądze w prezencie - nie. Dlaczego? Bo to się nie zgadza z jej sumieniem... Sterylizacja się nie zgadza. Powiedziała mi, że albo wezmę kotkę do siebie, albo - to było delikatnie zasugerowane - kota zostanie wypuszczona lub uśpiona. Wzięłam. Domu nie szukałam, bo Polcia sprawia niesamowite problemy przy pielęgnacji. Bałam się, że znów ją ktoś wyrzuci. Została u nas.
I też potrzebowała czasu. Bardzo, bardzo wiele. Dlatego spokojnie. I Mamba dojdzie do siebie. Grunt, że jest u Ciebie bezpieczna.
