Elu, zakupy lilii zrobione, w marcu mają przyjść. Dawno na aukcje nie zaglądałem, a tu się okazało, że zrobili coś w rodzaju sklepu. Można sobie domawiać w jednego sprzedawcy, a potem złożyć zbiorcze zamówienie. Więc przy okazji dokupiłem bylin u kogoś innego. Nasiona z e-pnosu dziś zamówione, więc teraz tylko czekam, aż wyzdrowieję, praca zawodowa mi trochę odpuści i wiosna nadejdzie. Może już za tydzień?
Izo, stewartia aż tak bardzo mnie nie kręci, przeglądając kiedyś jakąś xiążkę o krzewach przeczytałem, że podobna do kamelii. A że w zakamarkach pamięci gdzieś mi się kamelia pałętała, to stewartię dopisałem do listy "rośliny, którym się w wolnej chwili można przyjrzeć"

Ta kamelia to chyba się raczej od "Damy kameliowej" pałętała, bo jest przecież tyle ładniejszych krzewów...
Smoku, warzywa sadzę i sieję od 3 lat, chociaż ich nie jadam. Cieszy samo wyhodowanie. Więc do tunelu jeszcze nie dorosłem.
W ubiegłym roku niewypałem okazał się bób (zdążył przejrzeć, zanim się zebrałem za zbieranie), brokuły (nie wyrosły), rodzynki brazylijskie (nie zdążyły), pomidory (nie miały warunków) i cebula (nie urosła). Za to cukinie musiałem rozdawać. W tym roku będą ogórki, kukurydza cukrowa, kalarepa, dynia, patisony, pomidory, marchew, fasola szparagowa i jakieś inne pierdoły. Będą siane i sadzone, niekoniecznie konsumowane
Zbigniewie, nie ciągnie mnie do zbójowania, ale podoba mi się brzmienie nazwy "Krywań". I dlatego go lubię, chociaż nigdy nie widziałem
A teraz trochę o woli życia:
Cebulki stały 2 lata w piwnicy w doniczce. Wiecznie o nich zapominałem po drodze na kompostownik. I raz, podlewając zimujące rośliny je też podlałem, a te od razu się zabrały do rośnięcia.
Sanseweria dostała troszkę wody, i też od razu się bierze do rozmnażania. To tałatajstwo chyba jest niezniszczalne

Wody nie chce, ziemia byle jaka i przesuszona, a ta niezmordowanie się trzyma. Dobrze, że nie jest u nas chwastem

Chociaż, z drugiej strony, gdyby zimowała to mogłaby robić za roślinę okrywową...
Kiedyś ją rozsadziłem w kilka małych doniczek, bo w jednej się nie mieściła. I bardzo szybko skolonizowała te doniczki. Próbuje wydawać każdemu, kto tylko zacznie rozmowę o kwiatkach, a i tak mi zostało jeszcze kilka. Na zdjęciu ta najbiedniejsza, niepodlewana od kilku miesięcy, ledwo trzymająca się korzeniami w przesuszonych resztach ziemi. Jak widać jej to nie przeszkadza:
Żonie, która widziała, że czytam akurat xiążkę o bonzai wpadło pod portfel coś, co w sklepie postanowili nazwać "bonzai"

. I przybył na parapecie taki śmieszny ludek, kolejna gęba do wyżywienia
