Witaj
Wandziu Piękne zdjęcie - takie energetyczne...
Wandziu, ale ja dzisiaj w innej sprawie. Otóż przeczytałam w wątku liliowym, że masz kłopot z muchówkami, które infekują lilie w taki sposób, że każdy pąk lilii ma swojego mieszkańca w postaci paskudnej larwy, która wyżera kwiat od środka.
Miałam identyczny problem tyle, że nie z liliami, a z irysami syberyjskimi. Uwielbiam te kwiaty dla ich błękitnego koloru (niemal błękit paryski), a tu przez dwa kolejne lata - klops. Opryski nic nie pomagały. W każdym pąku siedziła larwa - biała z czarnym łebkiem, długości ok. 5 mm.
Poprosiłam więc o pomoc Guru od irysów, czyli Tatę
Kacera 
Dopiero on mi uświadomił, że te szkodniki mieszkają w ziemi i kiedy łodyga z pędem rośnie, to wychodząc z ziemi ma w sobie już tę paskudną larwę.
Czyli konieczne jest działanie na ziemię, a nie na samą roślinę. Guru poradził mi, żeby podlewać solidnie ziemię - jak tylko ziemia rozmarznie w marcu (pierwszy raz), później za 2 tygodnie, i później jeszcze raz za kolejne 2 tygodnie. Podlewa się niestety chemicznym środkiem - nie są znane naturalne sposoby.
A teraz najważniejsze - czym podlewać? Nie mogłam nigdzie dostać tego środka, który Guru polecał, więc kupiłam w castoramie środek doglebowy (rozpuszczany w wodzie), opisany jako będący przeciwko wszelkim larwom w ziemi.
Poskutkowało o tyle, że w minionym sezonie porażonych było około 5% kwiatów - a więc nie jest źle.
Tej wiosny znowu podziałam!
A te lilie, które Ci kupię - są już zaprawiane

Na jeden rok na pewno wystarczy tego zabezpieczenia.
Co do tych lilii, które masz, myślę, że warto je wykopać, obejrzeć i zaprawić w środku przeciwgrzybiczym i przeciw robalowym. Ale jeśli u Ciebie w ogrodzie masowo występują te muchówki - przed posadzeniem cebul trzeba będzie zaprawić samą ziemię - na wszelki wypadek.
Pozdrówki - Ula