Ooo
KOCHANI tyyyle odwiedzin

, a ja tak potwornie kaszlę, że o mało płuc z siebie nie wyrzucę. Co za męka
Wybaczcie więc, że tylko u siebie dziś odpowiem i zmykam do
Kilka problemów zostało zasygnalizowanych:
1. wyrozumiałość naszych Małżonków, współmieszkańców
Pokazałam dziś mojemu M. te zasychające, zżółknięte biedactwa (pączki)- Jego dzieło. Powiedział, że tyle 'patyków' sterczy z tych kwiatów
(miał na myśli podpórki, obcięte częściowo pędy, na pół wyrośnięte już pędy, dorosłe pędy itp), a On bez okularów nie dowidzi, więc się gubi już
w tych moich pączkach i w dodatku nie ma czasu przyglądać się, który ma zdjąć, a którego nie. I dodał, że za dużo ich mam...
Może sytuacja nie jest jednak tak beznadziejna, bo widząc moją minę zapewnił, że się postara rozróżniać te 'zapączkowane'
Henrykbb pisze:KaRo,z tymi M to działa w obie strony:ja wolałbym,żeby
żadna z moich 2 M nie zbliżała się do moich doniczek.

Henryku, to Ty masz aż dwie M(ałżonki)??? OOooo.... współczuję

Ja, jak widzisz nawet z jednym M. nie mogę sobie poradzić
2. problem ze skraplającą się parą na dolnej części szyby, którą trzeba wycierać, aby nie dopuścić do zagrzybienia.
Ja mam akurat okna drewniane, a i tak są zaparowane przy niskich temperaturach na dworze. Nie są to jednak okna najnowszej generacji, gdzie podobno
ta mikrowentylacja jest wymuszona. U mnie, jeśli nie otworzę części uchylnej, to para się skrapla. A NIE otwieram przy mrozach, bo będzie wiadomy efekt.
I tak koło się zamyka.
Pozostaje - jak pisze Monika - wycierać szyby PRZED Mężem !
KaRo pisze:Nic to... życie w rodzinie to wieczne kompromisy przecie...

ZŁOTA MYŚL
Krysiu !
Mis20, Kasiu74, Trzynastko, dziękuję za wasze uwagi i odwiedziny
