Witam wszystkich odwiedzających i zaglądających. Smutne święta minęły i jakoś trzeba dalej żyć.
Wreszcie we Wrocławiu dziś w nocy popadało - ale to wszystko mało po 4 tygodniowej suszy, lecz chociaż nie muszę dziś jechać i podlewać roślin. Prognozy są, że będzie deszcz przelotny to może uzupełni zapas wilgoci w ziemi.
Jacku. Widać, że kocia ma gust wyrafinowany. :P
Pestko. Dzięki pogodzie jesiennej jaka była wszystko się udało. Jestem z tego bardzo zadowolona, choć muszę przyznać że i zmęczona.
Anuś. Niestety jest sucho i ten mały deszczyk, który podrzuciłaś coś tam porosił. Jeżeli masz wpływ to podeślij więcej. Zgromadziłam sporo wody, gdyż u nas też już wodę zakręcili, ale we wtorek podlewając wykorzystałam prawie połowę zapasu.
Adrianko. Wreszcie jesteś. Jak dotąd śladów nornic na tej działce nie widziałam - sąsiedzi mówią, że nie ma. Czyżby koty były tak łowne, oby tak było, gdyż wszystkie cebule posadziłam bez koszyczków. Nie chciałabym aby okazało się, że zafundowałam nornicom darmową stołówkę.
Grzesiu. Kotka pokazuje się już z przybytkiem.
Marylko. Resztę faktycznie zostawiam na wiosnę. Muszę tylko trochę jeszcze uporządkować starą działkę, gdyż wygląda nieszczególnie po przyspieszonych wykopkach, a chciałabym ją wiosną sprzedać.
Niusiu. Na starej działce było pełno nornic. Prawie wszystkie cebulowe miałam posadzone w koszyczkach. Nie wiedziałam tylko, że one żrą szafirki, gdyż miałam ich ogromny szpalerek i obok ślady buszowania nornic, ale szafirki im nie smakowały.
Izuniu. Jak dotąd nie widać śladów grasowania nornic. Może nie będzie tak źle.
Witaj Ewuś. Jesień mamy śliczną, więc dałam się namówić na przeprowadzkę róż teraz. Wykopki starych róż były faktycznie ciężkie, szczególnie Mary Rose,miała ogromny korzeń. Dobrze, że syn mi przy niej pomógł, gdyż samej mi było bardzo ciężko. Chyba najwięcej się przy niej namęczyłam. Musiałam ją ostro przyciąć i myślę pozytywnie, że będzie wszystko dobrze.
Ponieważ miejsca na róże zostało mi bardzo mało, więc jeszcze nie wiem jakie będę kupować. Mam do myślenia całą zimę - wiem, żę na pewno będą to róże z ADR. Podejrzewam jak znam siebie, że niektórych róż z czasem się pozbędę - tych najbardziej chorowitych. Nie lubię oprysków, trudno mi się często zmieścić czasowo z tym, gdyż albo za duże słońce, albo za bardzo wieje, albo jeszcze coś innego i róże później stoją gołe w stanie bezlistnym. Widzę to teraz po przesadzeniu, że zdrowe róże dalej mają zielone liście - większość jednak ma puste badylki.