Moje benki.
Ten to mój prawdziwy sukces. Rósł fatalnie. W pewnym momencie wyglądał już jak łysa miotła. Było to trzy lata temu.Wyniosłam go wiosną na zewnatrz, postawiłam przy kompoście, aby go w wolnej chwili wyjąć z donicy i wyrzucić. Ale nigdy nie było czasu. Stał tak całe lato na deszczu, targany wiatrem, nękany upałami. I nagle zaczął wypuszczać malutkie listeczki. Pięknie się zagęścił. Od tamtej pory, zimą mieszka w domu, a wiosną rozpoczyna swój urlop w ogródku.
Ten ma dość dobre warunki i rośnie nieźle. Latem stoi w domu.
Ten stoi na piętrze na schodach. Ma dobre światło z okna dachowego.
No i ten ostatni, mieszka w łazience. Światło latem jest niezłe, ale zimą, gdy na okno w dachu napada śniegu, robi się ciemno, i dlatego benuś jest taki mizerny. Nie wynoszę go latem na dwór, bo nikomu nie chce się go targać po schodach.
