Witajcie w tym słonecznym, całym rozpromienionym dniu.
Polu, wiem dobrze, o czym mówisz. Ja dzisiaj znowu grabię i choć jest całkiem przyjemnie, to gdy spojrzę w górę na ulistnione korony drzew i widzę, ile tego jeszcze zostało, to już czuję, jak zacznie mnie łamać w kościach od tej corocznej roboty.
Moniczko, wypróbuję dwa rekomendowane przez ciebie środki. Wiesz, z poskrzypką to ja nie mam problemu, bo one są dobrze widoczne i zbieram je ręcznie. Natomiast to badziewie, ta ostępka liliaka, jest niewdoczna. Przyfruwa, znosi te swoje cholerne jaja i już jej nie ma. Najgorzej to znaleźć moment, kiedy trzeba opryskać.
Tajko, u nas na te kwiatki mówi się "warszawianki", a fachowo kosmosy. Wysiewają się same co roku i właściwie stały się już u mnie chwastem. Ale ponieważ są wszystkie w mojej tonacji, pozwalam im rosnąć.
Alinko, Iwonko, witam was serdecznie i wieczorkiem przyjdę w odwiedziny.
Jacku ta dalia to pierwsza, którą miałam. Kaktusowa jest.
Daluniu, czytał już wcześniej o twoich białych liliach, które stały się białymi. Ja też u ciebie jestem codziennie.
U mnie dzisiaj żółciutko. Ta barwa idealnie komponuje się ze złocistym pejzażem. Trzeba to szybko utrwalić, bo kto wie, czym nas przywita jutrzejszy ranek. Sąsiad zdziwiony patrzył, jak biegam z aparatem po ogrodzie.
Aha, dzisiaj już wykopałam mieczyki, leżą na grządce i podsychają.
