Zrobiłam sobie dzień wolnego, żeby móc się zająć ogrodem. Kolejne podejście do zagospodarowania przedogródka. Mam w tym miejscu masakryczną glinę, w której nic nie chce rosnąć. Rośliny się w tej glinie po prostu duszą. Muszę tu jakoś poprawić strukturę gleby. Eymyśliłam takie coś: Powycinałam kanny i część dalii. Bulwy kann zostały w ziemii- do wiosny rozłożą się w piękną próchnicę (tak już zrobiłam z częścią kann w zeszłym roku). Pocięłąm liście i łodygi, wykopałam rowek na głębokość jednego szpadla, wsypałam te pocięte liście i łodygi.
Przysypałam to wszystko ziemią i zostawiłam w tzw ostrej skibie, żeby mróz trochę nad tą gliną popracował. I tak rowek za rowkiem. Mam nadzieję, że liście się rozłożą i rozluźnią trochę to glińsko

Jak myślicie, czy to bardzo durny pomysł był?

Musimy jeszcze dosypać w to miejsce ziemi, parę ton jeszcze leży na sąsiednim ugorze i wiosną bedzie można posadzić jakieś drzewo. Tylko jakie

Nie mogę się zdecydować, czy to ma być brzoza, czy raczej jakiś zasłaniający świerk...
Kwitna astry i ... pigwowiec
Bonica zachwyca po raz kolejny. Chcę ją zakulkować wg porady Ewy-Gloriidei. Muszę drut jakiś skombinować
NN na patyku też ani mysli zaprzestać kwitnąć mimo silnej plamistości liści
The Fairy dopiero sie szykuje- zobaczcie ile pąków

Ciekawe, czy zdążą się rozwinąć
