Witam deszczowo (nie, żebym miała coś przeciwko, u nas dawno deszczu nie było - dlatego jestem tak strasznie zaszokowana doniesieniami o powodziach z Polski, nie wiedziałabym o niczym, gdybym nie miała radia...)
Kochani - strumyk płynie przez zielony las i drąży skałę. Zwierzątka docierają się, w tej chwili mamy, jak to ujęła Dala, szorstką przyjaźń (którzy to z naszych rządzących ten sport uprawiali

), nastapiła mała próba kohabitacji przy misce z wodą

- mam nadzieję, że będzie dobrze!
Ale kocisko to kocisko...świat poznaje...boje siego samego puszczać na pole, bo czy ja wiem, co go może spotkać...ot patrzaj, gdzie polazł
W ogródku robi sie purpurowo i fioletowo...zagram niektórym na nerwach Leonardem, który właśnie powtarza kwitnienie i normalnie jest prawie tak doskonały, jak człowiek witruwiański
Rhapsody in Blue i NN angielka
Mój nowy nabytek - clematis "Roko Kolla", made in Estonia, z grupy wielkokwiatowych późno kwitnących. Nie wiem na razie, czy polecam, powiem za jakiś czas
Jeszcze trochę różu...
A wiecie? Był u mnie w zeszłym tygodniu wujek, pierwszy raz nas odwiedził w naszym domu, tak siezłożyło...i wyobraźcie sobie, udało mi sie wzruszyć wujka - "Ja nie wiedziałem, że jeszcze ktoś ma w ogródku lwie paszcze" - powiedział...ma na dnie serca ten sam obraz z dzieciństwa i młodości, co ja... bardzo ciepło na sercu mi sie zrobiło...