
zauroczona zapachem frezji postanowiłam w zeszłym roku sprawić sobie doniczkę z tymi aromatycznymi kwiatami. Oczywiście nie miałam nawet bladego pojęcia o ich uprawie. Kupiłam kilka cebulek (na sztuki) i posadziłam w donicy do ziemi, jaką zwykle używam do przesadzania kwiatków. Jakaż była moja radość, gdy z ziemi co rusz zaczęły wybijać kolejne zielone listeczka

taaak..najpierw były centymetry, a potem to już chyba "kilometry" zielonych "wstążeczek"

oczywiście z czasem pojawiły się również kwiaty (na długaśnych łodyżkach) i doczekałam się zapachu na który, tak długo czekałam. Nie wiem, co było przyczyną takiej "nadprodukcji", na pewno nie brak słońca, ponieważ stały na parapecie okna wychodzącego na południe. Oj, zraziłam się wówczas do frezji...ale, kiedy teraz patrzę na Wasze kwiatki, to kto wie...kto wie
