To chyba musiało być kupowane jako trawa.

Ja bym mimo wszystko odczekał do pierwszego kwiatu. Przecież MUSI kiedyś zakwitnąć. Zgaduje, że to miały być jakieś rzadsze odmiany?
Tak, tylko kupujący najchętniej nabywają odmiany zagranicznych hodowców, głównie amerykańskich, a nie rodzime produkty. Zagranicznych hodowców wcale nie obchodzi , które odmiany sprawdzają się w naszych warunkach. Tylko od nas zależy, co kupujemy i na co zwracamy uwagę. Niestety natura weryfikuje nasze wybory nie zawsze pomyślnie.kogra pisze: I tak sobie myślę, że dla naszych hodowców jest to super wskazówka.
Te co marnieją wykluczyć z dalszej hodowli i krzyżówek a skupić się na tych, które mimo tak ekstremalnych warunków świetnie sobie poradziły.
Będą dobrze prezentowały hodowcę i można być pewnym swojego materiału.
Z tym stwierdzeniem pozwalam sobie niezgodzić się. Mam takie liliowce, które zakupione były jako całkiem przyzwoite pod względem wielkości, ze sprawdzonych źródeł, a potrafiły nie kwitnąć przez 4 sezony i jeszcze zamiast się rozrastać, to z każdym rokiem marniały- aż w tym roku definitywnie nie wyszły po zimie.raistand pisze:
Po trzech, czterech latach nawet z marnej sadzonki powinna zrobić się roślina która jest w stanie zakwitnąć. No chyba, że był to mikrus i rośnie cały czas w cieniu, na piachu itp...
Jestem tego samego zdania.Clothed in Glory mi przemarzła. Wybija, ale co z tego , już nie nadrobi.kogra pisze:Ja nie mam zamiaru hołubić słabeuszy.
Jak nie chcą u mnie rosnąć, to nie.
Zostaną tylko te odporne i bezproblemowe.