do ziemi. I która w ogóle ma bardzo splątane i dzikie gałązki.
Mąż niestety nie podszedł do tematu zbyt profesjonalnie (następnym razem
wydrukuję mu instrukcję), ale mam nadzieję, że drzewka nie poniosą większej
szkody.



Liczę, że dzięki temu w końcu rozrosną się tam fiołki i konwalie.

Brakuje nam jakiejś porządnej, długiej drabiny i niestety nie mieliśmy
jak podciąć grusz. Zwłaszcza tej, której ułamał się konar.
Zajęliśmy się wiązem, ale szkoda było ścinać całą górę więc zostawiliśmy.
Nie wiem jednak, czy dobrze zrobiliśmy, bo pień przez łamiącą się gałąź jest mocno
poszkodowany. Ale z drugiej strony nie chciałam mieć ogłowionego wiązu ...


Wyłopatkowałam pod forsycję pierwiosnka lekarskiego, którego dosyć sporo
w moich dzikim zakątku. Mam nadzieję, że się przyjmie.

Co roku wiosną witają mnie żonkile, które były tu przed nami
