Przyszła zima. Jest piękne bezchmurne niebo, ale do tej pory utrzymuje się szron, a rano temperatura spadła do minus pięciu stopni. Podobnie było w zeszłym roku, zima przyszła tuż przed Sylwestrem i trwała około trzech tygodni. Bretończycy mówili, że to długa zima, ciekawe jaka będzie w tym roku.
Sylwestrowa noc upłynęła spokojnie, bez szaleństw, za to pierwszy dzień roku...Będzie niezapomnianym dniem prawdziwych rozkoszy podniebienia. To moja sąsiadka była autorką wyjątkowego obiadu. Uczta, z przerwami oczywiście, trwała pięć godzin. Podstawowymi daniami był ogon langusty z jarzynową przepyszną sałatką i iście królewski kapłon z kasztanami. Te ostatnie jednak nigdy mnie nie zachwycają, albowiem nie lubię ich mączastości, ale cała reszta... Bardzo mile zaczęliśmy ten rok, jednak wolę zbyt wielu podobnie smacznych okazji nie miewać, bo zaczęłabym się turlać. Jak dobrze, że jeszcze dwa dni kompletnej laby. Może by tak na jakąś wycieczkę..?
Już nie dla mnie podobne przysmaki
Teraz reżim, dieta i czerwone buraki.
