Moje "patyki" zaowocowały w drugim roku, co jest niezłym wynikiem

Oczywiście nie wszystkie, ale i tak jestem bardzo zadowolona

Generalnie owocują w trzecim roku.
Dziś narobiłam się jak dziki dzik

Biedna Maja (młodsza) siedzi w domu, bo ma trochę katar, a ich pani i tak na zwolnieniu, więc co tam

Dziś cały dzień była sama, ja wpadałam tylko co jakiś czas. Pracowałam od ok 10 do 15.30. Ale efekty są
No więc dokończyłam okrywanie winorośli (do tych musiałam wozić ziemię taczką), a potem zabrałam się za wyrównywanie kawałka między domem a tą południową rabatą, którą obsadzałam jakiś czas temu. Jak może pamiętacie, Rysiek wkopywał tam obok rurę drenarską, i cała ta syfiasta ziemia była zrzucana na ten kawałek.Poza tym i tak tam było nierówno, już wcześniej.
Naryłam się, i nawywoziłam tej ziemi - chyba z 10 taczek

Ale zupełnie inaczej to teraz wygląda

Potem posadziłam kilka roślin, które czekały w doniczkach, a dwie zadołowałam, bo nie miałam pomysłu gdzie mają wylądować
Na koniec ścięłam wielkie kępy trawy paskowanej, która okropnie się rozrosła, a wysoka jest na metr chyba. Te suche badyle posłużyły mi do zabezpieczenia kompostownika (dżdżownic) na zimę. Okryłam i od góry, i z zewnątrz na dole. Została jeszcze 1 mniejsza kępa do ogolenia, ale to wykorzystam do owinięcia róż (Elfe) .
No i to by było na tyle - niesamowite do czego człowiek jest zdolny w chwilach desperacji
Fot nie będzie, bo dziewczyny wyciągnęły baterie i teraz nie mogą ich znaleźć
