Więc Agdulo to wygląda tak.
Wszystko w moim ogrodzie jest wytworem mojej wyobraźni poza oczkiem to męża sprawa.
Nie korzystałam z niczyich usług ,ale rośliny wielokrotnie zmieniały miejsca nasadzenia.
Najczęśćiej patrzyłam z wysokości Ip na swoją pracę i widziałam,że to mi nie pasuje lub to lub tamo.
Albo notowałam sobie jak to widzę i robiłam to następnego dnia albo od razu biegłam przesadzać i zmieniać.
Ziemię przywiezioną do ogrodu i tę pochodzącą z wykopu stawu rozplantowaliśmy nadając orientacyjny kaształt tej podniesionej części.
Wspólnie ustawiliśmy schodki i te dwa kamienie po ich bokach.Stoją one na płytach chodnikowych.
Pozostała robota jest wyłącznie moją robotą.
Murek jest ustawiony bez żadnej wylewki ani specjalnego podsypywania czy utwardzania terenu.
Po prostu przesuwałam się z robotą w lewo od schodków układająć kamienie i obsypując je ziemią a potem mocno ale to mocno podlałam.Kiedy wszystko opadło znowu grabiłam ziemię wyrównując teren.
Tuż przy stawie i na skarpie kamienie były po prostu przeze mnie przenoszone i rzucane .
Dopiero w chwili sadzenia roślin obsypywałam je ziemią lub uzupełniałam miejsca między poszczególnymi kamieniami i sadziłam.
Dla lepszego efektu kamienie powinny być zagłębione w ziemi na ok. 1/3 wysokości.
Nie stosowałam pod rośliny nic szczególnego ani specjalstycznego.
Zaopatrzyłam się w kilka worków kwaśnego torfu i obornika i to wystarczyło na początek.
Kiedy sprowadziłam jakąś roślinę kwasolubną np.
Kiścień ,Andromedę w wykopany dla niej dołek sypałam garść czy dwie torfu i ją sadziłam ubijając wokół ziemię i mocno podlewając.
Jeśli to były inne rośliny w dołek sypałam garść obornika i zasypywałam 10 cm warstwą ziemi i dopiero wtedy sadziłam roślinę.
Oczywiście trzeba się liczyć z pewnymi pomyłkami i potknięciami - ja również takich nie uniknęłam.
Pewnej jesieni zadołowałam iglak i krzewuszkę a w następnym roku już nie pamiętałam o tym i rosną w swoich donicach aż do dzisiaj bo wyjęcie ich z tych pojemników mogłoby się żle skończyć.
Finanse a własciwie ich brak jest powodem dla którego nie mam automatycznego systemu nawadniania .
To dobry wynalazek ale niekonieczny .Gdybym mogła sobie jednak na to pozwolić skorzystałabym .
Podziwiam różne ogrody ,zachwycam się nimi ale nie chciałabym by to ktoś stworzył za mnie mój ogród.
Planowanie ,kupowanie i wykonanie to niesamowita przyjemność.
Był czas,że sprowadzałam korę i podsypywałam ja na rabatach - miało być elegancko i praktycznie.
Wyszło inaczej.Zapaskudziłam sobie ogród Szczawikiem rożkowatym a usuwanie z niej chwastów ,które i tak rosły na potęgę wcale nie było dla mnie przyjemnością.Wolę typowe gracowanie i usuwanie chwastów.Jednak to kwestia czasu i możliwości.
Jeśli się zdecydujesz pomyśl o położeniu maty ogrodniczej na którą będziesz sypać korę.
Jeśli posadzisz zakupioną teraz krzewuszkę - o przeciętnej wielkośći - kwiaty będziesz mieć już w następnym roku a za dwa lata to już duży kwitnący mocno krzew.
Posadzone teraz rośliny powinnaś wiosną zasilić Azofoską i czekać na ich wzrost i kwiaty.
Myślę,że odpowiedziałam na wszystkie Twoje pytania - jeśli nie - pytaj mnie do oporu.
