jedna nasza współpracowniczka z Indii opowiada o swoim kraju rzeczy, któe mrożą krew w żyłąch. Kraj jest potwornie zanieczyszczony, tereny nieprzeznaczone na produkcjeprzemysłowąsą w całości przeznaczone pod uprawy, aby wyżywić tak wielką populację. Nie ma drzew, nie ma ogrodów! Każda piędź ziemi ma znaczenie utylitarne. Pytanie za sto punktów - jakie szanse na rozwój ma taki kraj, prowadzący rabunkową gospodarkę surowcami, jak i zasobami przyrody? Perspektywy są ponure...
Ech...
Parę fotek, chociaż nic oryginalnego:



a jeśli chodzi o róznorakie formy życia, to za moimi plecami aktualnie grasuje następująca:
