Więc tak - wysyp jest, ale... maślakowy.
Pdgrzybków i prawdziwków zdecydowanie więcej niż ostatnio, nawet sporo zdrowych, ale jednak to nic w porównaniu z ilością maślaczków.
Rano wujek mojego Męża wyruszył sam na grzyby i po godzinie powrócił z ogromnym wiadrem maślaków, po godzinie zaledwie. Ja się wybrałam później nieco, w poszukiwaniu podgrzybków - po jakichś dwóch godzinach udało się uzbierać mały koszyk. Nawet nieźle, będzie co suszyć.

A potem wyruszyłam ponownie z owym wujkiem i... uzbieraliśmy dwa kolejne wiadra maślaków, a gdyby wybrało się z nami jeszcze kilka osób, to i one z pewnością nie wróciłyby do domu z pustymi rękoma - drugie tyle by się uzbierało, tylko już brakło nam miejsca i ochoty. ;) Oczywiście w lesie nie byliśmy sami - grzybiarzy jak mrówków.

Podgrzybków mieli mało, ale maślakami wszyscy wypychali kosze.
Wiadomo - jak maślaki, to i babranie się ze skórką, więc mnóstwo roboty. Dlatego Teściom odstąpiliśmy jedno wiaderko, a drugie Ich sympatycznym sąsiadom z domu obok. Mniej roboty, ufff... ;)
Jestem baaaardzo zadowolona z grzybobrania i być może wybiorę się ponownie w tygodniu, bo wczoraj nieźle popadało, a i na jutro zapowiadają opady.
A teraz zdjęcia - niestety nie z lasu, bo zapomniałam aparatu. Już w domu, chwilowo dwa wiaderka (to białe z podgrzybkami jest, koszyk zaś z maślakami), zdjęcia wszystkich zebranych grzybów pokażę później, bo z innego aparatu pochodzą.
Zabieram się właśnie za obieranie - najpierw podgrzybki, bo muszę szybko je posuszyć, pewnie w suszarce. Maślaki pójdą chyba częściowo na sos, a że mnóstwo zdrowych to może... No nie wiem - coś do słoików? Dostałam przepis na "sałatkę z maślaków w przecierze pomidorowym" i chyba się skuszę. ;)