Oliwko - to prawdopodobnie albo szczęście nowicjuszki albo po prostu brak jeszcze grzybów i innych chorób w gruncie.
Trochę się zniechęciłam do chemii bo wiosną spanikowałam i pryskałam na robactwo ( nimółka zżerała mi młode róże )
a po oprysku liście były jakieś marniutkie. Może stężenie pokręciłam, nie wiem, ale nie wyglądały zdrowo....
Giza - u mnie na razie tylko tego jednego Maiznera F. czeka wyrok.
Trochę mi szkoda że stara róża też ma plamistość, podobnie jak w zeszłym roku.
Jakoś żal mi ją skasować...
Czekam na pierwsze oznaki plamistości na Icebergu bo w zeszłym roku pojawiła się na nim najpóźniej, prawie jesienią.
Magda - jak nie wyjadę to się zgadamy i wpadnę do ciebie :P
Dalu - to moje "ekologiczne" podejście do róż wynika z przypadku ( inaczej lenistwa ) i trochę z przekonania.
Pszczółkom raczej bym nie zaszkodziła bo na działce jestem albo 5-6 rano albo 18-20 wieczorem.
Skoro rok temu dałam radę bez oprysków, bo nie małam o nich pojęcia, to teraz też dam radę.
Nie przyglądałam się twoim różom pod względem zdrowia - podziwiałam ich kwiaty.
Ale gdyby były jakieś widocznie chore to na pewno bym zauważyła :P
Iza - Chatte - bałam się tej plamistości ( na razie tylko ona męczy moje róże ) więc jak tylko zobaczyłam pierwsze plamki zaczęłam działać.
Zresztą często chodziłam i oglądałam je, sprawdzałam jak sobie dają radę, jak kwitną, obcinałam przekwitłe kwiaty
zgodnie z zaleceniami "fundamentalnego Watsona" :P więc często przy nich coś robiłam.
Swoją drogą to muszę sprawdzić czy róże od różnych sprzedawców mają różną odporność.
Ciekawa jestem czy potwierdzi się to co zauważyłaś.
Ja też kupowałam u Flasha i u Bogusia i nie tylko, więc nie pamiętam gdzie czyje róże rosną.
Ale po odmianach dojdę do tego która róża jest od którego sprzedawcy.
Wczoraj jeszcze raz się im przyjrzałam i potwierdzam to że część z nich nie załapało plamistości a z tych porażonych
tylko jedna jest łysa.
Ostatnio niewiele robię w ogrodzie.
Zbieram tylko kolejne owoce i warzywa i lecę do domu przerabiać to w zimowe zapasy witamin

Ale zrobiłam rabatę żurawkową i musiałam trochę trawnika skasować

Ponieważ pojawiają się mi w głowie konkretniejsze plany - czeka mnie jeszcze przesadzanie kilku liliowców.
Zamarzyła mi się plama niebiesko-fioletowa na rabacie.
Perovskia, budleja, lawenda, a ostatnio za sprawą Ani Kropelki jeszcze prusznik.
Teraz pokażę wam swoje aksamitki.
Kiedyś ich nie lubiłam, może dlatego że nazywane są "śmierdziuszkami" a może dlatego że kiedyś były miejskimi "zapchajdziurami".
W zeszłym roku za sprawą Bożenki1542 zakochałam się w nich i postanowiałam zaprosić je do ogrodu.
Wysiałam nasiona do gruntu ale ślimaki zeżąrły mi czubki siewek. Już myślałam że nic z nich nie będzie więc wzięłam trochę siewek od Ady k.j.
Ale po jakimś czasie okazało się że albo ślimaki trochę przeoczyły albo moje aksamitki odbiły

Nie mam ich tak dużo jak chciałam ale i tak się cieszę że są.
Mam jeszcze żółciutkie ale zdjęcia jakoś kiepsko wyszły.....
