1. Życie jest ciężkie, pora na drzemkę.
2. Różnorodność czyni życie znośnym - jednego dnia ignoruj ludzi, drugiego ich wkurzaj, trzeciego zabaw się z nimi. Zwłaszcza, gdy mają mnóstwo pracy.
3. Wspinaj się na szczyty. Zasłony okienne świetnie się do tego nadają.
4. Zostaw swój ślad na tym świecie. A przynajmniej w każdym kącie domu.
5. Bądź hojny. Pozostawiając martwego ptaka lub gryzonia na łóżku mówisz ludziom "Zależy mi na Was"
======================
Prawo kociej bezwładności:
Leżący bezwładnie kot zwykle pozostaje bezwładny do momentu, gdy usłyszy dźwięk otwieranej puszki z Whiskasem. Albo tupot myszki.
Prawo kociej termodynamiki:
Ciepło przepływa od ciała ciepłego do ciała zimnego. Kot jest wyjątkiem. Całe ciepło otoczenia spływa na kota.
Prawo kociego rozciągania:
Długość ciała rozciągniętego kota jest wprost proporcjonalna do długości drzemki, którą właśnie zakończył.
Prawo kociego snu:
Wszystkie koty uwielbiają spać w towarzystwie ludzi. Zazwyczaj pozycja najniewygodniejsza dla człowieka jest tą najwygodniejszą dla kota.
Prawo kształtu wycieraczki:
Żadna wycieraczka nie zachowa kształtu dłużej, niż kilka minut, jeżeli w domu mieszka kot.
Prawo zachowania energii:
Koty wiedzą, że energii nie można stworzyć znikąd, zatem starają się zużywać jej tak mało, jak się da. Drzemka jest najlepszym magazynem energii.
Prawo obserwacji lodówki:
Jeżeli kot będzie gapił się na lodówkę odpowiednio długo, ktoś w końcu ją otworzy i rzuci kotu jakiś smakołyk.
======================
"Kotka" i zemsta weterynarza
Historia z życia wzięta.
Pewnego dnia u progu naszego domu naleźliśmy kotkę. Wyglądała okropnie, była wychudzona, śmierdząca, głodna i brudna. Zrobiło nam się żal biednego stworzenia, więc włożyliśmy ją do pudełka i zawieźliśmy do weterynarza. Weterynarz zgodził się zatrzymać kotkę przez jakiś czas i powiedział, że da nam znać, kiedy zwierzątko będzie można odebrać.
Mój mąż - typ wiecznie narzekający, który weterynarza serdecznie nie znosił - oczywiście musiał wtrącić swoje trzy grosze:
- Tylko niech pan umyje tego sierściucha, bo śmierdzi jak skunks! Że też mojej babie zachciało się zabierać tego zdechlaka...!
Tak, mój mąż i weterynarz szczerze się nienawidzą. On nazywa go "zdziercą", weterynarz z kolei odwdzięcza się "kutwą". Kłócą się przy byle okazji, ale zwykle to do mojego chłopa należy ostatnie słowo. Tak też było i tym razem, ale do czasu...
Następnego dnia mąż miał wizytę u dentysty, którego gabinet mieścił się w tym samym budynku, co gabinet weterynarza. No i weterynarz oczywiście zauważył, jak mąż wchodzi do poczekalni.
Poczekalnia pełna ludzi. W pewnym momencie drzwi otwiera weterynarz, upewnia się, że wszyscy na niego patrzą i woła do mojego męża:
- Kotka pańskiej żony już nie śmierdzi! Jest umyta, odświeżona i ogolona, pachnie jak bukiet róż! Aha, wygląda na to, że jest w ciąży! Ale kto jest ojcem? Nie mam pojęcia!
Zemsta jest słodka
