
W tym roku postanowiłam że dodam kolorów mojej działce, ale dopiero raczkuję w kwestiach ogrodniczych i dlatego zwracam się do Was z prośbą o poradę.
Działka jest położona w lesie mieszanym z przewagą drzew iglastych, na wzniesieniu pomiędzy jeziorem (nie dalej niż 100 metrów, 1 do 1,5 niżej) a bagnem (może 70 metrów, gdzieś 2 do 3 spadku), także wilgoci chyba nie brakuje. Marzy mi się obsadzić w miarę płaski teren na środku i skarpę od strony bagna. Z tego co zaobserwowałam to podłoże jest głównie piaskowe, jest też trochę ciemniejszej ziemi. Na razie mam tylko ligustr, sadzony wiosną zeszłego roku, ale sprawia wrażenie zabiedzonego, i jeżynę. Poza nimi naturalnie rosną różne trawy, sosny, dęby, malusieńki jałowiec, modrzew, leszczyna, dzikie maliny, jagody, trochę borówki, młode samosiejki jarzębiny, dębu i czegoś bliżej niezidentyfikowanego. Słońca nie brakuje.
Chciałabym posadzić głównie byliny, kwitnące możliwie jak największą część lata, które nie zdechną przez tydzień lub dwa bez podlewania, i wydaje mi się, że muszą być niezbyt wymagające co do gleby.
W wyniku parodniowego szperania w internecie zamarzyło mi się kilkanaście konkretnych roślinek, to jest: barwinek, clematisy arabella i maria skłodowska (dla nich nawet specjalnie dostosuję kawałek gruntu!


Pytanie czy faktycznie te śliczności zdadzą egzamin? Bo szkoda mi sadzić coś co będzie z góry skazane na zwiędnięcie. Jakie są wasze doświadczenia? Jakie rośliny macie w swoich leśnych ogrodach?