Wyjezdzajac na urlop myslalam ze zostawiam Azalię w dobrych rękach.. po powrocie niestety czesc lisci opadla (ale niewielka ilosc) a te liscie co pozostaly są tak jakby "zasuszone".. z pieknego krzaczka zrobil sie suchy wiecheć.. Liscie nie zmienily swojego koloru są wciaż zielone niestety suche, kruche, ale wciaz mocno sie trzymaja galazki.. nie zauwazylam tez zadnych plam ani szkodnikow..
Azalia byla podlewana prawie codziennie (przesuszenie nie wchodzi w gre).. podloze bylo bardzo mokre - zastanawiam sie czy to moze nie efekt przelania?! Liscie opadly gwałtownie.. Nie zauwazylam aby gałązki zaschly - tylko liscie.. Stala w miejscu jasnym (nie bezposrednio na sloncu) - w pomieszczeniu domowym - moze nie tak chlodnym jak lubi, ale w najchlodniejszym jakim moglam jej zapewnic (ale mimo tego w tych warunkach dawala rade wczesniej - ogrodka, piwnicy niestety nie mam)..
Nie mam pomyslu co sie z nia dzieje i jak jej pomoc - czy powinnam usunac liscie, czy moze cos innego.. Z 4-ech krzaczkow tylko jeden jeszcze wyglada dobrze..
Przed wyjazdem znalazlam jednego krocionoga (ale z tego co wiem nie powinien on negatywnie wplynac na roslinę)..
Bylabym wdzieczna za pomoc i dobre rady.. i nie dopuszczam mysli ze roslina spisana jest juz na straty, mam zamiar o nia walczy!! Pomóżcie proszę!!



