Mój ogród to jeden wielki poligon i cała masa "fajerwerków".
Moja działeczka znajduje się w lesie, kwaśna ziemia, a w zasadzie to kwaśny piach, w większości zacieniona, teren nieprzyjazny prawie każdej roślinie ( padają rokitniki, dzikie róże, nawet trawa nie chce rosnąć). Jednak nie poddaje się i od trzech lat rok rocznie coś zawsze sadzę i w zeszłym roku także posadziłem trochę roślin, a w tym roku dosadziłem kolejne.
Sprawa ma się tak, że w zeszłym roku mszyce zaatakowały mi ogród i wypadło mi prawie połowa roślin, a druga połowa znacznie ucierpiała. W tym roku profilaktycznie zrobiłem oprysk KARATE ZEON 050 na końcu kwietnia, powtórzyłem po 4 tygodniach ( dlatego, że u sąsiadów pojawiła się mszyca u mnie szczęśliwie nie, ale wolałem nie ryzykować). Pierwszy oprysk dawka 2,5ml/6L wody, drugi 2,5/5L wody. Mszyc nie mam, ale za to liście lecą i przebarwiają jak oszalałe i nie wiem czy to jest efekt uboczny oprysku, czy może jeszcze coś innego przypałętało mi się do ogrodu. Może dawka oprysku była zła?
Mam problem z berberysem, jagodą goji, forsycją, jaśminowcem, rokitnikiem, pigwowcem, aronią. Rośliny gubią liście, przebarwiają się ( zieleń staje się żółcią ), u Forsycji liscie się nie rozwinęły, berberys zasycha. Nie chce mi się wierzyć, że to choroba i skłaniam się bardziej na oprysk KARATE.
Co to może być i jak z tym sobie poradzić ? Co zrobić, aby ratować rośliny ??? BARDZO PROSZĘ O POMOC !







