Obrywanie wiśni
Obrywanie wiśni
Chciałam sie zapytać czy nikt nie złamał gałęzi przy zrywaniu wiśni i nie zleciał tak jak to się zdarzyło mojemu mężowi wczoraj oczywiście złamał ręke. Zawsze tak zrywał stojąc na grubych gałęziach i nie łamały sie, a tym razem stało sie przypuszczam że za dużo deszczu pada, wiśnie też są strasznie nasączone .
Pozdrawiam Jolka
- Karo
- -Administrator Forum-.
- Posty: 22037
- Od: 16 sie 2006, o 14:39
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Centrum Polski
- Kontakt:
Mam niską i małą wisienkę wystarcza drabinka .
Ale upadek męża z drzewa też przeżyłam .
Spadł obcinając stare 40-letnie tuje. Skończyło się kilkudniowym pobytem w szpitalu z powodu ogólnych potłuczeń a po niespełna roku operacją kręgosłupa.
Mężczyźni są jak dzieci- wymagają nadzoru i ciągłego napominania.

Życzę mężowi by bez komplikacji szybko wrócił do zdrowia.
Ale upadek męża z drzewa też przeżyłam .
Spadł obcinając stare 40-letnie tuje. Skończyło się kilkudniowym pobytem w szpitalu z powodu ogólnych potłuczeń a po niespełna roku operacją kręgosłupa.
Mężczyźni są jak dzieci- wymagają nadzoru i ciągłego napominania.


Życzę mężowi by bez komplikacji szybko wrócił do zdrowia.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1004
- Od: 16 maja 2007, o 22:38
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: pdk
No właśnie jak dzieci. Ale i ja kiedyś byłam dzieckiem i wspinałam sie po wszystkich drzewach.Razu pewnego weszłam na wiśnię (stare wiśnie były wysokie) gałąź się złamała ,spadłam na dach szopy,dach się zawalił i wpadłam w ziemniaki.Chyba mi nic się nie stało ,bo chodzę, ale już nie po drzewach
A wiśnię dzidzio wyciął by nie kusiła więcej nikogo 


Pozdrawiam cieplutko Basia
Moje ogródkowe kwiatki
Moje ogródkowe kwiatki
U mnie dziadzio wycinał koguty (kiedyś mieliśmy kury ;-)) gdy ośmieliły się mnie pogonić... Drzewa zostawiał w spokojubarbarka pisze: A wiśnię dzidzio wyciął by nie kusiła więcej nikogo

Ojej!!

Nawet nie potrafię zliczyć ile razy spadłam z drzewa... Jako dziecko ciągle zapominałam klucza do domu i gdy wracałam a nikogo nie było to musiałam kombinować i wchodziłam przez uchylone okna (na piętrze!!), dodatkowo byłam "chłopczycą" i dla czystej przyjemności ganiałam po drzewach

Jolu, trzymamy kciuki za męża i życzymy szybkiego powrotu do zdrowia!!