Jako że jutro święcimy jajka, mój pomysł na jajka malowane w cebulaku.
U nas w domu to tradycja . Przez zimę zbierało się łuski cebuli, aby w ostatniej chwili nie latać po sklepach i nie prosić o wybieranie łusek ze skrzynek (bywało).
A wiec gotujemy te łuski tak długo, aż puszczą piękną farbę.
Wkładamy do gotującej się farby surowe jajka, aby się ugotowały tak jak lubimy na twardo lub na półmiękko, zależnie od woli gotującego.
Aby sprawdzić czy jajko nie jest za rzadkie wyjmujemy je gorące i puszczamy w ruch jak bączka na stole. Jeśli ładnie się kręci, jajka należy odstawić.
Wyjmujemy z farby do zimnej wody, wyjmujemy z wody jeszcze ciepłe i po wyschnięciu natłuszczamy skórką od słoninki.
Najlepsze są jajka dwutygodniowe, skorupki z takich dobrze schodzą i co też jest ważne kolor pięknie się na nich przyjmuje
Jako że jajka drogie miałam w tym roku nie gotować zbyt dużo, zawsze było do 100 jajek umalowanych. No ale wczoraj nie wytrzymałam przeleciałam po okolicznych fermach i nie znalazłam starych jajek.

Łuski cebuli najlepiej włożyć do luźnego woreczka i w tym gotować.
Zawsze bawiłam się w wyławianie tych łusek z farby, w tym roku jak na razie to gotuję woreczek po cebuli, tak na razie na wszelki wypadek pusty, co by mi się przypadkiem nie rozgotował z jajkami.
Nie rozgotował się

A tak w ogóle to warto zatrzymać się i zastanowić nad swoimi krzyżami , chociażby z racji Wielkiego Piątku
Paradoks krzyżowy
Dokoła mnie krzyże
małe i te duże
wyniosłam je na podwórze
w związku ze świątecznymi porządkami
i zobaczcie sami
jak wyglądają
ten połamany, tamten zakurzony
widać w kącie stał
a na tym z każdej strony
sterczą gwoździe
wbijane z zaciekłością
inny włóczony po ziemi
w błocie cały
a jeszcze inny w drzazgach
obszarpany o skały
a nawet ten mały
wyciągnięty z dna szuflady
taki jakiś blady
jakby bez powietrza
dotąd uważałam że jestem
od innych lepsza
bo las krzyży za mną stoi
lecz to nie tak
drodzy moi
i to nie ściema
na żadnym z moich krzyży
Pana Jezusa nie ma.