wklejam link do bardzo ciekawego artykułu na temat 1%, fundacji,w której Alicja jest podopieczną,itp.
Czytam i ...choć o tym wszystkim gdzieś podskórnie wiem to jednak nie mniej mnie przerażają pewne fakty....
http://www.polityka.pl/kraj/analizy/153 ... -proc.read
....
krótko kilka refleksji....
wieeeelka fundacja,kosmiczne pieniądze zgromadzone z 1% i rodzice łamiący głowę jak ten % dla swego dziecka-na ratunek dla dziecka poniekąd zostawionego przez państwo na łaskę i niełaskę-jak go zgromadzic ,pozyskać?
Przez cały rok rodzic musi szukać darczyńców(o ile ma na to siły i możliwości-fizycznie(jeżeli jest jedynym opiekunem dziecka i jednocześnie utrzymuje rodzinę to ich niemalże nie ma) i psychicznie-jak poradzi sobie z załamaniem,z depresją,z odrzuceniem,z opuszczeniem ze wstydem,z żalem,z rozpaczą...,a niewielu sobie radzi...)
W okresie rozliczeń podatkowych musi sprężyć się by poszukać podatników,którzy oddadzą swój 1% na ich dziecko,a potem zdać się na los(?),uczciwość urzędników i mieć nadzieję,że te środki będą na subkoncie ich dziecka,że pod koniec roku z wysłanych do rozliczenia faktur(o ile mają środki w ciągu roku,żeby opłacić np rehabilitację itd)otrzymają (przeciętnie w grudniu/styczniu/lutym bo tak długo to trwa)zwrot za poniesione koszty.
Ile rodzin,dzieci,chorych jest na straconej pozycji???
Fajnie jak rodzic jest prężny,silny,ma bogatych znajomych,którzy odprowadzą wysoki 1% od podatku...gorzej z tymi,którzy mają biedniejszych znajomych,a są i "przegrani",którym nawet ta możliwość pozyskania środków na pomoc choremu dziecku nie pomoże bo dla nich to nieosiągalne i to mnie PRZERAŻA-TO NIESPRAWIEDLIWE,OKRUTNE,NIELUDZKIE.
Dlaczego słaby to najczęściej skazany/przegrany/opuszczony?
Nie mówię tu o sobie bo ja już dawno wskrzesiłam w sobie wojownika,gladiatora,stróża prawa do godności mojego dziecka,własnej.
Mówią,że jestem wojownikiem,Matką Polką-super,łechtane ego tylko wzmacnia mnie w działaniu.
Co jednak dzieje się ze mną prawdziwą?tą słabą?nieśmiałą?zakompleksioną?bez poczucia własnej wartości?zepchnięta na margines społeczeństwa?odrzuconą?...bo taka tez jestem...chociaż nie wolno mi tak myśleć,pamiętać o sobie...bo to podcina skrzydła,bo wyniszcza jak rak...
....
....
....
Jakiś czas temu ukradli Ali wózek.Alicja bez wózka nie ma szans gdziekolwiek wyjść -nie miała możliwości,aby wyjść na uczelnię,do lekarza,na rehabilitację,do biblioteki,na spacer,gdziekolwiek.Pocieszałam się,że jest taka fundacja,że Ala jako osoba już im znana,z "papierami",a więc wiarygodna(w sensie niepełnosprawności)szybko uzyska pomoc-środki na zakup nowego wózka.
Dla mnie to było logiczne,jasne,pewne,ale...chyba tylko dla mnie...wózek kosztował 7tys zł,Państwo dało łącznie 3tys dofinansowania,uczelnia 1tys.brakowało nam 3tys.zł,a fundacja wspomogła nas przyznając nam 1tys.zł....szczęka nam opadła...argumenty?-jesteśmy zbyt mało efektywni w zbieraniu środków na subkonto córki...
....oboje byliśmy w tym czasie po półrocznej chemii,oboje mieliśmy po niej powikłania,pisaliśmy o tym gdy wystąpiliśmy o pomoc.....
wieeeelka fundacja....wieeeelkie pieniądze.....i ludzie.....nieprzewidywalny czynnik ludzki....
....
ale nic to i tak cieszmy się,że choć tyle mamy bo bez fundacji,bez "akcji"1 % dla fundacji ,aż strach pomyśleć jak wyglądał by los wielu podopiecznych rozlicznych fundacji....w tym naszej córki...
zaklęte koło polskiej rzeczywistości niepełnosprawnych ,chorych się zamyka....