Mojego pierwszego storczyka kupiłam już parę lat temu, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam co z nim "robić", od tego czasu moja kolekcja troszkę się rozrosła, niestety przez ten okres popełniłam kilka błędów. Z własnej głupoty wyrzuciłam trzy storczyki, które po prostu nie kwitły dłuższy czas i po prostu nie wiedziałam co z nimi zrobić. Dziś wiem, że wystarczyło bo dać im trochę czasu i zakwitłyby pięknie

Postanowiłam opisać swoją skromną kolekcje gdy zorientowałam, że wszystkie moje maleństwa na raz puszczają pędy - jestem prze szczęśliwa.
W tej chwili mam 5 swoich i od wczoraj dwa siostry - do reanimacji, gdybym jej ich nie zabrałam uschły by u niej na wiór.
Opiszę pokrótce każdego z moich skarbów.


Kupiłam go ponad rok temu, nie pamiętam jakiego koloru są jego kwiaty, pogubiłam się troszkę, bo wszystkie takie podobne z liści do siebie

Następny to "dziecko" poprzedniego, a raczej odnóżka, bo po zakupie okazało się, że w doniczce znajdują się dwie oddzielne roślinki, no i przesadziłam maluszka.

Miałam z nim troszkę problemów, ale z mojej winy, zapomniałam wyjąć go z kąpieli wodnej i przez cały dzień się "moczył", co spowodowało utratę dwóch listków, ale odzyskał siły, wzmocnił korzonki i teraz sobie spokojnie rośnie.
Trzeci ponad rok nie kwitł, więc cieszę się ogromnie, że w końcu się budzi. To ten albo herbaciany, albo różowo-fioletowy.


Kolejny to mój najstarszy, czterolatek o ślicznych zielono-żółtych kwiatkach, taki niespotykany. I dziadek też się budzi do życia.
W zeszłym roku mój najstarszy zakwitł tuż przed wigilią, ale babcia robiła u nas wigilie i przez pół dnia okno w kuchni w której stoją było otwarte i mój skarp stracił trzy pąki, ale reszta zakwitła i cieszyła oko do końca wiosny.



No i najnowszy nabytek zakupiony w maju, miał 27 kwiatków i właśnie przekwita, ale o dziwo wypuszcza już nowy pęd kwiatowy.

