
To samo dotyczy chwastów i roślin pożądanych w ogrodzie.
Rozumiem, że w domu czy w zamkniętej szklarni, takie pojęcia mają sens. Myszy w spiżarni to szkodniki, ale w ogrodzie to już co innego.
Czy uważacie, że w ogrodzie te pojęcia mają sens

Oczywiście pewnie trzeba jakoś porządkować czy klasyfikować, ale czy taki podział i nazewnictwo nie jest samo w sobie szkodliwe

Na przykład taka mszyca - niby szkodzi, ale daje jedzonko biedronkom, złotookom, itp.
Taka pokrzywa to chwast, ale jest też pożyteczna w zielarstwie. Na niej wychowują się np. motyle, które tak pragniemy oglądać w ogrodach.
A zatem szkodniki czy nie


Warto też pamiętać, że jedzenie to nie wszystko - istoty pożyteczne i te "szkodzące" gdzieś muszą mieszkać, zimować, wychowywać młode. Taka sterta gruzu, desek czy gałęzi w kącie ogrodu by nie zaszkodziła. Sprzątanie ogrodu na zimę też można by pominąć.
U mnie to wszystko działa coraz lepiej, a jak jest u Was
