Pisuję czasem tu i tam, ale strasznie to rozproszone, więc tu postaram się zebrać do kupy te swoje ogrodowe przygody ;-)
Jakby tu zacząć...
Może tak:
Wszystko się zmienia... Nie zawsze tak, jakbyśmy tego chcieli. Takie jest życie. Trzeba się jakoś przystosować i właśnie o próbach tego przystosowywania się chciałam napisać, bo te próby rozgrywają w moim ogrodzie...
Jest to mały kawałek ziemi wokół szeregowca- cała działka wraz z zabudową (dom i garaż) ma niewiele ponad 2 ary. Działka jest długa i wąska. Dodatkowo wrażenie długości powiększa ścieżka złożona z betonowych płyt, które kiedyś były kanałem ciepłowniczym. Kilka lat temu rury wymieniono na nowszy model i kanał mógł być zlikwidowany, jednak nie chciałam się na to zgodzić bo nie miałam na to ani siły, ani czasu, ani ochoty, ani pieniędzy. Jasne, że wolałabym ścieżkę biegnącą łagodnymi zakolami, ogród z pewnością by na tym zyskał, jednak nie miałam na to, jak już wspomniałam, czasu, zdrowia, ani pieniędzy, w dodatku płyty zarosły roślinami skalnymi i żal było to ruszać. Jest, jak jest i pewnie tak już zostanie.
Mieszkam tu od ponad 20 lat i od tego czasu dużo się zmieniło, ogród przeszedł ogromną transformację.
Niestety, zmieniły się też warunki, zgodnie z którymi tworzyłam ten ogródek.
Na początku było tu dużo światła i przestrzeni, były dalekie widoki za płotem z zielonej siatki, który był prawie niewidoczny. Kiedy zaczęłam tu mieszkać, ogród był pełen słońca, było go wręcz za dużo i często przypalało moje rośliny na pieprz. Postanowiłam więc posadzić rośliny odporne na suszę- postawiłam na rojniki i rozchodniki, bo kocham kaktusy i inne sukulenty. Było oczywiste, że musi być skalniak.
Początkowo była to kupka ziemi i kamieni, otoczona palisadą, a do tego kilka donic z ciekawymi roślinami skalnymi.
Nie miałam wtedy ogrodzenia, a mało kto szanował prywatną własność i donice wraz z tą kolekcją roślin znikały razem z przechodniami.

Skalniak kilkakrotnie zmieniał swoje miejsce. W tej chwili jest pod oknem, zbudowany na kupie gruzu, która została po budowie i nawet trudno nazwać to skalniakiem (to raczej podwyższona rabata z roślinami skalnymi). Oczywiście był też trawnik (później zlikwidowany i znów odtworzony, już mniejszy), a do tego kilka krzaków odpornych na suszę: jałowce, tawuły, berberysy, lawenda.
Później dostałam od mamy trzmielinę i bukszpan, a jeszcze później... włączyła mi się kolekcjonerska natura ;-) Chciałam mieć wszystko. Kupowałam różne ciekawostki, jak to nowicjusz niestety... No i zrobił się chaos, z którym walczę, dosyć bezskutecznie do dziś.

Z czasem natura sama zweryfikowała moje zapędy. Trudne warunki: susza, nadmiar słońca i brak miejsca, jak i czasu na pilnowanie roślin, wytrzebiły część mojej kolekcji, a ponieważ zaczęło szwankować mi zdrowie, musiałam rośliny zostawiać coraz częściej same sobie. Tak więc, one same zrobiły porządek: jedne zarosły drugie, inne zdominowały poprzednie, z czasem zostało tylko to, co dobrze sobie radzi w tych warunkach, a ja powoli uczę się sztuki umiaru- z różnym zresztą skutkiem i ze zmiennym powodzeniem, choćby ze względu na zmieniające się okoliczności.
Na początek- fotka zakątka z oczkiem (bo też musiało być


tu ten sam fragment zimą:

Ponieważ kiedyś były tu hotele robotnicze (również mój dom nim był), całe osiedle przeszło gruntowną przemianę. Coś sprzedawano, coś kupowano, ludzie mieli różne pomysły na adaptację budynków i ich otoczenia...
Niestety, sąsiedzi mają swoje plany, nie zawsze zgodne z moimi, dlatego właśnie mój ogród zmienił się nie do poznania.
Z miejsca zalanego słońcem, powoli zmienia się w ponurą, ciemną, zieloną studnię. W sąsiedztwie, za płotem, posadzono długi rząd świerków, jako żywopłot. Nie mają tu najlepszych warunków, ale całkiem dobrze sobie radzą, rosną coraz wyżej, na co patrzę z przerażeniem. Wypijają wodę moim roślinom, zacieniają ogród, a ja z okna mam widok na smętną, ciemno zieloną ścianę. Latem, kiedy oświetla je Słońce, jeszcze można to jakoś znieść, ale zimą ogarnia mnie depresja, kiedy na to patrzę i na ten coraz mniejszy skrawek nieba.

Jakby tego było mało, do towarzystwa dosadzono im kilka dorodnych wierzb, o pogiętych pędach. Dwie rosną kilka metrów przed moimi drzwiami wejściowymi i oknami. Rosną jeszcze szybciej od świerków, jeszcze bardziej zacieniają mój ogród i strasznie śmiecą, zasypując liśćmi ogród, taras i oczko wodne.
Nie mam wpływu na poczynania sąsiadów i nie chcę wszczynać konfliktów, więc uznałam, że lepiej się dostosować, choć nie jest to łatwe i przyjemne. Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi co się ma.

Na szczęście wciąż jeszcze Słońce wschodzi na wschodzie i zachodzi na zachodzie. Drzewa rosną od wschodu i południa, czyli od popołudnia Słońce jednak zagląda do mojego ogrodu, zwłaszcza latem, kiedy jest wysoko. W innych porach roku mam go niewiele, bo przed domem, w pewnej odległości rosną, a raczej rosły piękne brzozy (teraz powaliła je choroba i sterczą tylko kikuty) i stoją budynki wyższe od mojego, które również rzucają cień. Ta ciemno zielona ściana, coraz wyższa i bardziej ponura, nie daje mi spokoju. Musiałam coś z nią zrobić, jakoś ją oswoić. Stąd właśnie wpadłam na pomysł, żeby to jakoś rozjaśnić.
Parę lat temu zobaczyłam gdzieś ekrany dźwiękochłonne podsadzone powojnikiem Paul Farges, poczytałam o nim i przy najbliższej okazji zakupiłam jeden okaz w supermarkecie. Zakwitł wkrótce po zakupie. Kwiatów nie było dużo, jednak uznałam, że pomysł jest dobry i jeszcze tej samej jesieni natychmiast dokupiłam kolejne 3 szt, licząc na to, że te białe, drobne kwiatki choć trochę rozjaśnia tę ponurą, ciemną zieleń. Również moje trzmieliny, które od wielu lat wspinały się na płot, teraz chętnie wspinają się na świerki rosnące tuż za płotem, dodając im trochę blasku Całkiem fajnie to wygląda.. Póki co, sąsiedzi dali im spokój. Jak zechcą przyciąć, nie będę o nie walczyć, mają prawo. Podobna sytuacja jest w domu- początkowo, gdy się tu wprowadziłam, były stare okna, które przepuszczały dużo światła, a za oknem było tylko błękitne niebo. Rośliny rosły wspaniale, kaktusy na parapetach wyglądały cudnie.
Niestety- tu też mam problem ze znikającym światłem, ale... o tym napiszę w innym wątku (założę też taki z roślinami w domu, bo i tych mam sporo).
Sorry za ten koszmarnie długi wstęp
