Tym bardziej, że ja mam jeszcze dwa krzewy tej odmiany. Moja znajoma ponoć marzyła o 'Mozarcie', więc tym chętniej postanowiłam się z nią podzielić sądząć, że róża trafia w dobre ręce.
Wczesną wiosną ją wykopałam i przesadziłam do doniczki. Oczywiście podlewałam ją i biegałam co rusz sprawdzać w jakim jest stanie. Tak ponad dwa miesiące. Róża w donicy przyjęła się bardzo dobrze, wypuściła zdrowe liście
i nawet zaczęła kwitnąć. Gdy stwierdziłam, że już jej nic nie grozi, zawiozłam ją do znajomej, która ucieszyła się, że dostała taki dorodny krzew. Znajoma ma ogród dłużej ode mnie, więc nie spodziewałam się, że nie będzie jej ona
wcale podlewać. Po jakimś czasie doszły mnie informacje, że róża (cały czas w donicy) ma jakieś uschnięte pędy. Kazałam ją zadołować w cieniu i podlewać oczywiście. Zaniepokoiłam się jednak i zaoferowałam, że osobiście wkopię różę
na stałe miejsce, to łatwiej będzie jej przetrwać to gorące lato.
Jak zobaczyłam różę, to mi odjęło mowę. Stwierdziłam, że jej nie wkopię, bo jest w tragicznym stanie. Miałam ochotę to samo zrobić mojej znajomej!


Zabrałam różę z powrotem do domu!
I teraz zdjęcie:
Jak sądzicie, uda mi się ją jeszcze reanimować. Od momentu jak jest u mnie podlewam ją na okrągło. Najpierw to w ogóle wstawiłam do wiadra z wodą. Żal mi jej. Nie takiego losu dla niej oczekiwałam...
