Witam weekendowo i.. deszczowo.
Coś się pogoda posypała, jak na złość. Wczoraj mieliśmy całe przedpołudnie skąpane w słońcu

zdecydowałam, że czas najwyższy zabrać się za przemalowywanie kratek z brązowego na biały. Kochani, łatwiej powiedzieć niż zrobić. Zdążyłam pomalować dwie (póki co jedna warstwa). Myślę, że sam kolor nie będzie jakoś trudno zmienić, gorzej z dostępnością do drewna. Powojniki przycięte w miarę nisko nie sprawiały problemu, ale róże, które rosną przy kratce od trzech lat

Nie ma szans wszystkiego wyplątać. Malowałam kilkoma rodzajami pędzla żeby dotrzeć do każdego zakątka, a i tak moje ręce wyglądają jak po potyczce z dzikim, wściekłym królikiem - cale podrapane.. nie mówiąc już o różanych badylkach przyozdobionych w białe plamy

Kratka, przy której rośnie Alexander na sto procent zostanie pomalowana tylko raz - nie podejmę się kolejnej próby starcia z kolcami..
W czwartek dostałam paczuszkę z lilypolu. Kilka cebulek, a jak człowiekowi humor poprawiają. Oczywiście oprócz zamówionych pięknotek przyjechał gratis w postaci cebul lilii White Heaven. Pewnie wszyscy wiedzą, że lilyp na swojej stronie przy odmianach podaje orientacyjną wielkość cebul. Dlatego zaskoczeniem dla mnie było kiedy w jeden z woreczków (wyjątkowo małe cebule) zapakowane były trzy cebule. Ilość nad wielkość??

Rarytasy za to były większe niż rok wcześniej. Ech, szkoda, że tak długo będziemy musieli czekać na kwitnienie

Póki co cebulki wsadziłam do plastikowych pojemniczków, zasypałam ziemią i czekają na cieplejsze dni żeby wsadzić na rabatę.
Pogodę jaką mamy każdy widzi. Wolny czas postanowiłam wykorzystać na skatalogowanie swoich odmian róż, lilii i powojników.. tych ostatnich to u mnie jak na lekarstwo, ale przy cięciu musiałam każdorazowo szukać który na jaką wysokość ciachać i stwierdziłam, że trzeba to spisać na jedną kartkę i mieć z głowy w przyszłym roku. W różach również porobiły się dziury. Nie widzę już szans na ożywienie Chopina, Doris Thysterman, Alinki i Mister Lincoln. J.W.Goethe wygląda również bardzo marnie, ale do poziomu śniegu i kopca w miarę zielony.. może coś z niego będzie..
Przy kolejnym wpisie spróbuję wrzucić listę..
Jak tu tyle pisać i nie wrzucić kilku zdjęć. Postanowiłam sobie, że nie będę kolejny raz odgrzewała kotletów, a więc utknęliście ze mną w świecie kiełków, krokusów i innych minimalistycznych oznak, że coś tam budzi się powolutku do życia.
Na początek lilijki tuż przed sadzeniem w kubeczki. Nie chcecie widzieć jak teraz wyglądają moje schody
Ala, witaj.. nie wiem jak to robisz, że jesteś migusiem w nowo otwartych wątkach

Co do kształtowania rabat, cóż, ostatnio powiększyłam najmłodszą i nareszcie wygląda tak jak powinna. Mężuś dzielnie przekopywał ziemię i tyko się śmiał, że mogłam to zrobić w tamtym roku, a nie tak z każdym sezonem po kawałku. Nie wiem kiedy on stał się tak "wyrozumiały"
Wiola, w tym roku choćby nie wiem co posadzę z pół tysiąca. Już zapowiedziałam w domu, że jesień spędzę na klęczkach

Ciekawa jestem jak to będzie w tym sezonie z tulipanami. Ubiegłej wiosny okazało się, że sporo cebul nie przetrwało zimy - chyba zgniły.. teraz niby coś wychodzi, ale dopiero podczas okresu kwitnienia okaże się ile z tych kłów to same liście
Dorotka, przyznam, ze wśród wszystkich kolorów krokusów te żółtka cieszą mnie najbardziej. Sposób w jaki odbijają słońce, te radosne środeczki.. Kurcze, coś pięknego. Bratki rozsiewały się u mnie corocznie, a w tym roku pustki.. coś mi się wydaje że zbyt dokładnie wszystko wyczyściłam
Krystyna, witaj

z tą łąką krokusową to powiem ci, że łatwiej wyobrazić to sobie, poukładać w głowie, zapragnąć, niż realnie zrobić

Co roku dosadzam i wciąż jest ich mało..
Sonia, masz rację - jeden obchód wśród krokusików i już człowiek inaczej się czuje

. Gdyby tylko pogoda zechciała się wreszcie poprawić i nie trzeba było łapać tych kilku minut słońca..
Maryna, w tym roku wyjątkowo długo musieliśmy czekać na pierwsze kwiaty. Druga połowa marca, a tu dopiero zaczynają krokusy.. Wszystko będzie takie opóźnione
Marta, dzięki, że jesteś

Pomalutku zaczynam się rozkręcać, ale prawda jest taka, że każdą wolną chwilę wykorzystuję na ogarnięcie ogrodu. Zastanawiam się czy aby nie przyciąć już lawendy nie czekając na forsycję. Wygląda wyjątkowo paskudnie. Śnieg połamał ją i pozgniatał na wszystkie strony. Bardziej straszy niż zdobi
Czy nie sądzicie, że orliki wyglądają jak miniaturowe baobaby
Agnieszka, a wiesz, że krokusy na trawniku to dosyć szybko się wyradzają.. nie mam pojęcia dlaczego, ale moi rodzice tak sadzili i zamiast co roku mieć większą kępę to każdego roku dosadzali. Podczas kwitnienia efekt faktycznie piorunujący, ale patrząc od kuchni to taka syzyfowa praca.. Trzymam kciuki za twoje
Róże w większości już w takim stadium.. a po forsycji ani śladu. Może jednak ciąć..
kizie mizie..
czosneczek mama i dzieciaki
