eeeee...nie zaimponujesz mi,
Ewo, wiosną, mam taką samą albo i lepszą

Zdjęcie porównawcze, które wklejałam to sprzed domu, południowa wystawa słońce śnieg stopiło, mróz róże zżera...za domem zaspy są takie bardziej konkretne

Nic to, grunt że słońce jest, ja już się nastawiłam na prowadzenie całorocznego ogrodu w domu, więc byle siewki rosły

Dziś pikuję lobelie, z Wrocławia mam nadzieję przywieźć sobie białe skrzynki balkonowe, między nimi postawię moje pastelowe doniczki puszkowe, wrócę z wyjazdów to sobie jeszcze na okna widoki tropikalne ponaklejam i będzie cudnie
Misiu, ależ pikowanie to wyższa konieczność, a nie praca zarobkowa, więc na pewno dyspensę masz

A wspomniana książka to:
Ogród przy dworze wiejskim , Ala wstawiła link do wersji zeskanowanej, ja na razie nie mogę obejrzeć, bo ten internet zdechnięty, ale jak go odzyskam to zamierzam poczytać co nieco...zanim kupię wersję papierową

W spisie udostępnionych w ten sposób książek dojrzałam też inne obiecujące pozycje
aaaa znalazłam też tę książkę trochę taniej, o
tutaj
A przy okazji wykonałam dalsze poszukiwania, okrojone ze względu na ślimaczą szybkość netu i znalazłam jeszcze to:
ogród ziemiański - też częściowo z powyższej książki.
I nadal poszukuję książek opisujących życie, domy i ogrody na przedwojennym Dolnym Śląsku, jakby komuś z Was w oko wpadło
A z tą analogią do pociągu...ja to jednak wolę wiedzieć, kiedy przyjedzie...nie mam w sobie na tyle spokoju zen, żeby cierpliwie siedzieć na peronie dawno po godzinie planowego odjazdu i czekać grzecznie, że może jednak ten pociąg przyjedzie...ja to raczej latam od informacji do kasy, miotam się po peronie, wydzwaniam do znajomych i rodziny poinformować, że pociąg się spóźnia, napadam na sprzątaczki dworcowe z żądaniem udzielenia informacji i takie tam...
