Renatko, tak wszyscy mówią, możliwe, że coś w tym jest. Ja czasem widuję takie obficie kwitnące storczyki w oknach, często są to 1-2-3 rośliny w pustym oknie, widać, że ich obecność tam jest raczej przypadkowa (typu prezent na imieniny), i raczej właściciel nie jest osobą tak zakręcona storczykowo jak my ;) I co, i kwitną jak szalone- czasem, jak rozmawiam z takimi osobami, mam wrażenie, że obfitość kwitnienia jest odwrotnie proporcjonalna do wiedzy o storczykach
Moje storczyki są zwykle zakurzone

, stoją wrośnięte korzeniami w osłonki (korzenie wyrastają z doniczek plastikowych i wrastają od wewnątrz w osłonki)- więc i miesiącami z nich nie wyjmowane, bo musiałabym zniszczyć te korzenie. Dolewam tylko 2-3 cm wody na dno co jakiś czas i tak sobie stoją. Jak wspominałam, nawet nie przesadzam; również z tej przyczyny, że szkoda mi rwać tych wrośniętych korzeni. Przed podlaniem muszę podglądać z latarką czy już przeschły, czy nie, bo nie widać co się dzieje przy dnie, a nie mam ich jak wyjąć i obejrzeć. Często też nie zaglądam i leję "na oko", kontroluję tylko czasem czy nie przesadziłam.
Kiedyś zrobiłam kilka zdjęć takich powrastanych korzeni, ale znalazłam tylko 2 z nich (wiem, wiem, brzydkie te korzenie na górnym, mi też ich żal- ale nie ruszam, nie czyszczę nawet, bo ten storczyk ma w sobie słynną
chorobę 
więc nie prowokuję złego...):
A korzenie storczyków stojących na parapecie, rosnące wszędzie naokoło, przyrastają mi czasem też do ścian (powyżej korzeni ślady po odrywaniu ich)

:
Więc naprawdę nie są rozpieszczane, a jakoś dają radę

Jedyny plus, że mamy podobno dobrą wodę w moim mieście, ostatnio puszczają spoty w radiu, że można ją pić bez gotowania, pewnie więc i to ma znaczenie dla kondycji roślin.
[Choć miałam ze 2-3 storczyki, które mi zmarniały i mam wrażenie, że to z mojej winy, że je zlekceważyłam, nie zadbałam odpowiednio (np. kupione rok temu zygopetalum, które chyba za mocno przemroziłam, bo niemal od razu mi padło), więc i z tym zaniedbywaniem różnie bywa.]
A "dziwaczek" naprawdę jest oryginalny; ja też nigdy nigdzie takiego nie widziałam poza moim. Nie wiem skąd on się tam wtedy wziął w tym sklepie, kosmita jakiś
Asiu, Henryku, dzięki!

Swoją drogą, Henryku, nie ma to jak facet z miękkim sercem, uśmiechający się do kwiatków- oby takich więcej, a świat będzie lepszy! ;)
Powiem Wam, że ja też lubię oglądać te zdjęcia, zwłaszcza po jakimś czasie, na zdjęciach jakoś bardziej zauważam piękno tych kwiatów. Na co dzień jakoś tak... nie widzę ich..?

Czasem spojrzę, wiadomo, czasem zamienię z kimś słowo na ich temat, ale poza tym... brak czasu itd, człowiek zalatany- cóż, życie. I zatrzymać się na chwilę i popatrzeć najlepiej na zdjęciach

Niestety.
Henryku, aż mi się smutno zrobiło po Twoich słowach... Osiągalne na pewno, ja tam w Ciebie wierzę!
Myślę, że tajemnica tych moich "zwisów kwiatowych"

tkwi w roślinach; to są przecież te najłatwiejsze hybrydy, białe i różowe, woskowce już raczej tak nie kwitną. Sama mam kilka, kupowanych w ciągu ostatniego roku- półtora, które jeszcze nie zakwitły, a jak zakwitną, to zobaczymy, może będą miały po 4-5 kwiatków, kto wie..?
Asiu i Henryku, dla Was kwiatek na koniec (znalazłam ładniejsze zdjęcie niż poprzednie):
Zapomniałam, Asiu, napisać, że nie musisz mi go porywać, jeśli zdecyduje się na potomstwo, masz zaklepane pierwsze keiki. A kolejne będzie dla Henryka

No i zobaczymy jak i kiedy mi zakwitnie ta żółta piękność, to kwitnienie jest sklepowe, więc o niczym nie świadczy ;)