Gdzieś tam na końcu świata...
-
koziorozec
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 10594
- Od: 22 sty 2013, o 21:52
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: małopolska
Re: Gdzieś tam na końcu świata...
Witaj Andziu,krajobrazy piękne ,ale synek taki uroczy ,że uśmiechałam się do niego długą chwilę,bo jego uśmiech jest rozbrajający,pozdrawiam i duże buziaki dla Was ,pozdrawiam

Re: Gdzieś tam na końcu świata...
Andziu czy mi się wydaje czy syneczek do mamusi podobny 
Mędrzec potrafi uczyć się nawet od Głupca. Głupiec nie uczy się nigdy.
- jode22
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 4183
- Od: 22 lut 2011, o 14:07
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Warszawa, Rembertów
Re: Gdzieś tam na końcu świata...
Krajobrazy piękne a najładniejszy kwiatuszek na torach
. I faktycznie podobny do mamusi, zwłaszcza z tego szerokiego uśmiechu
.
Andziu, ale wiesz, że diffenbachia jest trująca a szczególnie jej sok
Andziu, ale wiesz, że diffenbachia jest trująca a szczególnie jej sok
-
DTJ_1
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 3539
- Od: 14 lis 2013, o 15:50
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: 60 km od W-wy
Re: Gdzieś tam na końcu świata...
Ale chłopak wielki, bardzo podobny do Ciebie, będzie miał powodzenie u dziewczyn
.
Ładne te widoki na torach. Lilie Ci wychodzą ?, zima ma być ciepła.
Z tego co mówisz to masz roboty na zimę z tymi myszami, nie będziesz się nudziła( w rękę chyba bym nie wzięła, kto wie), a pajączki ...............przemilczę temat.
Ładne te widoki na torach. Lilie Ci wychodzą ?, zima ma być ciepła.
Z tego co mówisz to masz roboty na zimę z tymi myszami, nie będziesz się nudziła( w rękę chyba bym nie wzięła, kto wie), a pajączki ...............przemilczę temat.
- jode22
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 4183
- Od: 22 lut 2011, o 14:07
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Warszawa, Rembertów
Re: Gdzieś tam na końcu świata...
Ja myszowate lubię
, nie lubię tylko jak mi ryją tunele w ogródku
. W rękę wezmę i żabę też. Natomiast boję się i brzydzę pająków, komarów widliszków i wszelkiego robactwa 
-
DTJ_1
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 3539
- Od: 14 lis 2013, o 15:50
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: 60 km od W-wy
Re: Gdzieś tam na końcu świata...
Jolu a zaskrońce
, bo ja jak pomyślę, czy zobaczę to już po mnie normalnie masakra, wszędzie widzę , czaję się , dreszcze jak z pająkami.
- jode22
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 4183
- Od: 22 lut 2011, o 14:07
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Warszawa, Rembertów
Re: Gdzieś tam na końcu świata...
Zaskrońców czy węży się nie boję, choć na pewno nie zbliżyła bym się do nich blisko, bo nie wiem czy odróżniła bym od żmii
. Choć w lesie to pewnie można wejść na nie przypadkiem. Jakoś mi się to nie zdarzyło, tylko raz w dzieciństwie i kiedyś widziałam wczesną wiosną wygrzewającego się na słońcu na ścieżce przy lesie
.
- Annes 77
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 11755
- Od: 6 maja 2008, o 19:11
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: lubuskie
Re: Gdzieś tam na końcu świata...
Aniu jaki przesympatyczny synek
Uśmiech rozwesela,podobny do mamusi 
- Tacca
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 4486
- Od: 12 lut 2009, o 12:23
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Szczecin
- Kontakt:
Re: Gdzieś tam na końcu świata...
Aniu,, Nie martw się za bardzo o zimę i z okrywaniem też za wcześnie się nie wyrywaj. Dobrze Ci dziewczyny radzą, daj trochę luzu roślinkom bo je zagłaskasz
. Pokojowe masz też śliczne i masz fajnie bo masz sporo miejsca przy oknach. Moje okna są trochę z niewłaściwej strony, za mało słońca i mogło by ich być troszkę więcej. Zimą narzekam a latem się cieszę, bo mi się mieszkanie nie nagrzewa. Synek fajny, troszkę odchowany, teraz już będzie rósł pomocnik w mgnieniu oka.
-
Pashmina2006
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 8030
- Od: 12 kwie 2012, o 18:56
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Łódzkie
Re: Gdzieś tam na końcu świata...
- Andzia84
- 1000p

- Posty: 1137
- Od: 23 sty 2014, o 15:51
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: 40 km na pn-wsch od Warszawy
Re: Gdzieś tam na końcu świata...
Ależ miałam dzisiaj przykry dzień. Ja co prawda nie tak bezpośrednio, ale byłam posłannikiem złej wiadomości. W nocy moi sąsiedzi, którzy od tego roku mają koło nas działkę-na razie na zasadzie letniskowej (60 metrów od nas) zostali okradzeni. Złodzieje połakomili się na jakieś 50 tuj, które tamci posadzili latem wzdłuż ogrodzenia. Każda jedna kosztowała ich 16 zł i mnóstwo pracy, wkopania, podlewania-zresztą i my chodziliśmy podlewać bo było bardzo sucho. Szkoda i drzewek i pracy włożonej w ich pielęgnację. A najbardziej żal mi sąsiadów, bardzo miłych ludzi, którzy kokosów nie zarabiają, a którzy tak bardzo cieszyli się i z działki i tych drzewek i obcowania z naturą. Teraz to i ja mam pietra, czy czasem nikt do nas nie będzie chciał się włamać
Tylko, ze my mamy działkę koło oświetlonej drogi, mamy psa i w sumie jesteśmy cały czas w domu...no, ale dla chcącego nic trudnego.
Martuś, Renatko, Jolu, Dorotko, Aniu, Danusiu, Madziu Dziękuję za tyle miłych słów pod adresem Kuby. Aż mi ciepło się robi na serduchu. Kuba na pewno ma coś ze mnie, aczkolwiek każdy mówi, że to wykapany tata. Niemniej zanim mieliśmy Kubę każdy mówił, że to my jesteśmy do siebie podobni
Jolu Wiem, ze difenbachia jest trująca, nawet kiedyś wyczytałam, że sok z tej rośliny był karą dla niewolników. Kazano im rozgryzać jej parzące liście. Mam sporo trujących roślin-czy to w domu czy w ogrodzie...tojad, naparstnicę, tulipany (chociaż chińczycy jedzą gotowane bulwy), mieczyki, rączniki i wiele innych. Kuba jest bardzo uwrażliwiony na wszystkie kwiaty i wie że nie wolno ich niszczyć, ani brać do buzi. Ale to tylko dziecko, dlatego wykopałam trzmielinę pospolitą, a czerwone owocki cisa wyrzucam gdy tylko zauważę. Na szczęście Kuba od małego nie brał nic do buzi, nawet gryzaki mu nie pasowały ani smoczek
Zwracam mu uwagę, ze jeść może tylko warzywa z warzywniaka i owoce z krzewów zza domu, ale pilnuję się bardzo, żeby nie mieć żadnych krzewów z trującymi owocami 
Jolu, Dorotko-Ja tak jak Jola-myszowate bardzo lubię, a w dotyku są takie milusie, nie brzydzę się ich i nie boję. Mogę spokojnie mieszkać z nimi pod jednym dachem
Tylko obawiam się, że gdybym z myszami nie walczyła to niedługo dom bymi opanowały. A swoją drogą-strasznie na wsi jest ich dużo
Co do zaskrońców-w zeszłym roku miałam spotkanie 1 stopnia na grzybach. Wlazłam w gniazdo zaskrońców. A ponieważ jeszcze nie wiedziałam, że to niegroźne zaskrońce to mało zawału nie dostałam i (przepraszam za określenie) spieprzałam stamtąd tak szybko jak mogłam. Myślałam, ze to żmije. Straszne to było. Teraz zdarza mi się przypatrywać tym gadom w lesie i uważam je za fascynujące. Niekoniecznie wzięłabym je do ręki, ale się ich nie boję i nie miałabym nic przeciwko takim mieszkańcom ogrodu. Żaby i ropuchy też lubię. Te pierwsze biorę do ręki i pokazuję Kubie, drugich oczywiście nie ze względu na gruczoły jadowe. Mam jednak dwie ogromne ropusze mieszkanki ogrodu-jedną wśród kamieni, a druga żyje w symbiozie z psem w kojcu
Za to nie cierpię, boję się i napawają mnie niesłychaną odrazą chrabąszcze, pająki, skorki, wielkie żuki, pasikoniki i wszelkie inne owady. Do niedawna nawet nie spałam nawet w pokoju w którym znalazłam pająka. Na szczęście zamieszkanie na wsi skutecznie oduczyło mnie takich histerycznych zachowań
Danusiu-No właśnie, ja szybciej zagłaskam kwiaty niż dam im umrzeć śmiercią naturalną. Myślę jednak ze z czasem nabiorę tego wyczucia, które mam już od dawna względem kwiatów domowych
A Wy mi Kochane Dziewczyny w tym pomożecie 
Martuś, Renatko, Jolu, Dorotko, Aniu, Danusiu, Madziu Dziękuję za tyle miłych słów pod adresem Kuby. Aż mi ciepło się robi na serduchu. Kuba na pewno ma coś ze mnie, aczkolwiek każdy mówi, że to wykapany tata. Niemniej zanim mieliśmy Kubę każdy mówił, że to my jesteśmy do siebie podobni
Jolu Wiem, ze difenbachia jest trująca, nawet kiedyś wyczytałam, że sok z tej rośliny był karą dla niewolników. Kazano im rozgryzać jej parzące liście. Mam sporo trujących roślin-czy to w domu czy w ogrodzie...tojad, naparstnicę, tulipany (chociaż chińczycy jedzą gotowane bulwy), mieczyki, rączniki i wiele innych. Kuba jest bardzo uwrażliwiony na wszystkie kwiaty i wie że nie wolno ich niszczyć, ani brać do buzi. Ale to tylko dziecko, dlatego wykopałam trzmielinę pospolitą, a czerwone owocki cisa wyrzucam gdy tylko zauważę. Na szczęście Kuba od małego nie brał nic do buzi, nawet gryzaki mu nie pasowały ani smoczek
Jolu, Dorotko-Ja tak jak Jola-myszowate bardzo lubię, a w dotyku są takie milusie, nie brzydzę się ich i nie boję. Mogę spokojnie mieszkać z nimi pod jednym dachem
Danusiu-No właśnie, ja szybciej zagłaskam kwiaty niż dam im umrzeć śmiercią naturalną. Myślę jednak ze z czasem nabiorę tego wyczucia, które mam już od dawna względem kwiatów domowych
Zbudowałam dom, urodziłam syna, czas posadzić drzewo 
Gdzieś tam na końcu świata...mój raczkujący ogródek
Gdzieś tam na końcu świata cz.2
Gdzieś tam na końcu świata...mój raczkujący ogródek
Gdzieś tam na końcu świata cz.2
- jode22
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 4183
- Od: 22 lut 2011, o 14:07
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Warszawa, Rembertów
Re: Gdzieś tam na końcu świata...
Andziu, to bardzo przykre z tą kradzieżą
. Musieli to niestety zrobić jacyś miejscowi no i podjechać dużym samochodem dostawczym, bo tyle tui zabiera sporo miejsca.
Żaby i ropuchy są w ogrodzie bardzo pożyteczne - zjadają ślimaki, zwłaszcza bezskorupowe i ich jaja
. Zwłaszcza ropuszki są świetne, chociaż takie pokracznie brzydkie. Zauważyłam, że one chowają się w ziemnych norkach wykorzystując często te po myszach. Jak znajdę jakąś w mało zarośniętym miejscu to je przenoszę między rośliny - oczywiście w rękawiczkach. Żaby jak weźmie się w rękę to wyrywają się ze wszystkich sił. Natomiast ropuchy po wzięciu w rękę zamierają i udają trupa
. Ruszają się dopiero po kilku minutach 
Żaby i ropuchy są w ogrodzie bardzo pożyteczne - zjadają ślimaki, zwłaszcza bezskorupowe i ich jaja
- Tacca
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 4486
- Od: 12 lut 2009, o 12:23
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Szczecin
- Kontakt:
Re: Gdzieś tam na końcu świata...
U mnie w ogrodzie też jest trochę żab. Nie odróżniam żaby od ropuchy
, jedna daje się głaskać jak siedzi na kamieniu nad oczkiem. kiedyś myślałam że są śliskie, ale się bardzo pomyliłam. Mi żadne robactwo nie przeszkadza dopóki nie włazi mi w drogę, albo nie próbuje zamieszkać razem ze mną. Wtedy biada intruzom.
- Andzia84
- 1000p

- Posty: 1137
- Od: 23 sty 2014, o 15:51
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: 40 km na pn-wsch od Warszawy
Re: Gdzieś tam na końcu świata...
Jolu, to okropne z tą kradzieżą, ale nie ma co się oszukiwać-czy na wsi czy w mieście-wszędzie okazja czyni złodzieja. Tutaj też-ktoś zauważył, poobserwował że działka nie jest pilnowana i ukradł. Moim zdaniem zdecydowanie pod zlecenie lub dla siebie. Pomiędzy drzewkami były lampki solarne, tańsze i droższe-zwykłe i w kształcie ptaszków i tego nikt nie ruszył. Aż dziwne. Co do samochodu to wystarczy zwykła osobówka. My naszym przewieźliśmy wiosną około 45 drzewek, zajmując tylko bagażnik. Odnośnie tej kradzieży-przypomniało mi się jak my pilnowaliśmy budowy-w tygodniu była ekipa, w weekendy my. Drugiej nocy gdy był tylko mój eM (spał w baraczku przy włączonym TV) ktoś się podkradł pod barak gdzie w paczkach stał styropian i zdążył wynieść prawie cały aż na drogę. Na szczęście któryś z gówniarzy się potknął i obudził Piotrka. Ten nie myśląc wyskoczył z siekierą. A że postawę ma niczego sobie to złodzieje się spłoszyli. Myślę jednak, że widząc w rękach Piotrka siekierę pomyśleli że trafili na psychopatę bo od tamtej pory nawet młotek nie zginął. No ale pilnowaliśmy mocno. Nawet po zrobieniu dachu (przed zimą) i wstawieniu okien dachowych, wyciągnęliśmy ramy wewnętrzne z szybami i zostawiliśmy u znajomego. I bardzo dobrze, bo były ślady podważania na oknach i rozcięta folia dachowa. Ktoś próbował wyciągnąć okno zanim zorientował się że nie ma szyb 
Jolu z tą ropuchą to mnie zastrzeliłaś-myślałam, ze one w rękach są takie żywe jak żaby
Ale ja bym ropuchy nie wzięła-pamiętam do dziś opowieści babci o sikających prosto w oczy jadem ropuchach
Ale lubię je w ogrodzie. Pamiętam jak było mi jednej szkoda gdy niechcący przecięłam ją szpadle gdy przekopywałam warzywnik
...a na podmokłych łąkach, po drugiej stronie jezdni mam kumaki i siedlisko czajek
Taki operowy nieco klimacik
Danusiu-Masz oswojoną żabę
Wspaniale
Moja pieska ropucha też ma takie zadatki, ale w życiu bym nie powiedziała ze jest oswojona
Ale fajnie
Co do robactwa w domu-ja latem profilaktycznie co tydzień pryskam dom muchozolem
Nie o to chodzi, ze mam brudno bo raczej należę do osób przesadnie wręcz sprzątających, ale bliskość uprawianych ekologicznie pól z jednej strony, a z drugiej zarośniętych, niekoszonych łąk sprawia że mam wymarzony wręcz teren dla wszelkich owadów w tym pająków krzyżaków (które uwielbiają wręcz siedzieć w kwiatostanach szczawiu-tak tak, raz sobie taki bukiecik przyniosłam do domu...brr..)...no i te myszy jesienią. To jest dopiero plaga. Choć są tak miłe, ze te złapane przeze mnie wypuszczam do kompostownika...a one później wracają dopóki się w łapkę nie złapią 
Jolu z tą ropuchą to mnie zastrzeliłaś-myślałam, ze one w rękach są takie żywe jak żaby
Danusiu-Masz oswojoną żabę
Zbudowałam dom, urodziłam syna, czas posadzić drzewo 
Gdzieś tam na końcu świata...mój raczkujący ogródek
Gdzieś tam na końcu świata cz.2
Gdzieś tam na końcu świata...mój raczkujący ogródek
Gdzieś tam na końcu świata cz.2
- Tacca
- Przyjaciel Forum - gold

- Posty: 4486
- Od: 12 lut 2009, o 12:23
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Szczecin
- Kontakt:
Re: Gdzieś tam na końcu świata...
Mi pająki nie przeszkadzają, to znaczy jak sprzątam to ciągle gdzieś znajduję pajęczynę albo pająki, wtedy jest eksmisja, ale jakoś nie zawracam sobie nimi głowy. Myszy na szczęście dom omijają. A z ropuchą miał przygodę mój pies. Jak zobaczył coś co się rusza to wiecznie był zdziwiony i ciekawski. Kiedyś dojrzał skaczącą ropuchę, był rozbawiony, chwycił w pysk za zadnią stronę, a ona mu strzyknęła. Pies ropuchę puścił a z pyska toczyła mu się piana, M włączył wąż ogrodowy i płukanie robił, pies stał z rozdziawionym pyskiem z którego toczyła mu się piana, a przerażony sąsiad myślał że to wścieklizna i chciał dzwonić na straż miejską. Pies i tak rozumu nie nabrał. zainteresowanie do żab jakoś mu nie przeszło.

