Witajcie Kochani
W życiu już tak jest, że żeby nie pracować mógł ktoś, to pracować musi ktoś. Że w czasie, kiedy większość przymusowo "odpoczywa" to są tacy, którzy muszą "zwiększyć obroty". I niestety należę w tym czasie do tej drugiej grupy ludzi. A więc powrót do pracy po tym moim strasznym przeziębieniu był z wielkim przytupem i zaczęłam od "wysokiego C" na którym jadę do dziś. A jak widzicie sytuacja eskaluje i nic nie przemawia za tym, że w najbliższym czasie będzie lepiej. Teraz to by było super, gdyby nie było gorzej.
Mam nadzieję, że Wszyscy macie się dobrze i ten paskuda (koronawirus) Was omija szerokim łukiem, a raczej to Wy go omijajcie z daleka.
Ale nie piszę tego żeby się użalać, tylko dlatego, że taka ładna była pogoda w tygodniu, a ja nie miałam nawet czasu zajechać na działeczkę na tyle wcześniej, żeby choć trochę na niej "podziubać". A weekend oczywiście pod zdechłym azorkiem - raz słońce, raz deszcz i okropna zimnica potęgowana przez wiatr.
Dlatego jedyne co, to pojechałam dziś okryć moją doniczkową hortensję -bo nie do końca wiem, co to za panna, przykryłam listeczki serduszek i świecznicy i kilka jeszcze małych roślinek, a reszta musi sobie radzić sama.
A na działeczce się dzieje, oj dzieje. Wszystko puszcza listki: róże, ostróżki, powojniki, wychodzą lilie, piwonie, kwitną pierwsze narcyze i zaczynają tulipany.
Pan M musiał zostać w pracy na najbliższy czas, ja przez tę chorobę, a teraz przez to wariactwo zrobiłam naprawdę minimum i mnie to bardzo denerwuje

A już nie wspomnę o trawniku, który teraz przypomina bardziej filc mechaty.
Ale dość narzekania, trzeba myśleć pozytywnie, wszak już mamy wiosnę i to się liczy.
A to niezbity dowód na otwarcie sezonu, wystarczy spojrzeć, a uśmiech sam wchodzi na usta:
Jadziu Kochana uwielbiam tę swoją działeczkę, chyba przede wszystkim za to, że mogę się tam zrelaksować, odciąć od wszystkiego, no i zawsze kochałam przyrodę. No widzisz, nawet gdybym chciała poszaleć to nie ma jak. Jak ładna pogoda w tygodniu, to praca, jak wolne, to zimnica - wychodzi na to, że spełnię Twoje zalecenie
Pozdrowionka dla Pana M przekazane, bardzo dziękuje i odwzajemnia.
Życzę zdrówka i ciepełka
Max za pochwałę skrzyni dziękuję w imieniu swoim i eMa i przekażę. Życzenia zdrówka jak najbardziej przyjmuję, bo zawsze się przydadzą, a muszę powiedzieć, że jeszcze tak do końca mi nie odpuściło.
Pozdrowionka
Maniolku drogi no z tym szaleństwem na działce to raczej jak z brytyjskim entuzjazmem

jedno i drugie nie wyrywa z kapci
Co do cebulek, to zgadzam się w zupełności, czasem lepiej dać ciut więcej ale mieć lepszą jakość (chociaż czasami można kupić kota w worku). A że mi się akurat udało, to dowodem niech będą zdjęcia, które wcześniej zamieściłam. Są na nich także te lilie, których cebulki poglądowo zaprezentowałam powyżej. Nawet, jeżeli by w tym roku część wypadła, to spektakl jaki mi urządziły wtedy wart był inwestycji.
Faktycznie szafirki u mnie już się zaczynają wychylać nad liśćmi, jeszcze troszkę słoneczka i będą się mienić tym swoim błękitem. Czy Ty też podcinasz im listki, bo ja skracam je o tak mniej więcej jedną trzecią.
Oby tylko Ci ta brzoskwinka nie omarzła.
Pozdrawiam serdecznie
Iwonko dziękuję za miłe słowa, argument o plusach nie bycia celebrytką

bardzo mi przypadł do gustu tym bardziej, że zaraz sobie wyobraziłam jak jestem bohaterką programu "Gwiazdy na dywaniku", a prowadzący go potrafią mieć cięty język
Życzę Ci Kochana słoneczka i spokoju, szczególnie w pracy.
Lucynko za życzenia serdecznie dziękuję

. Na FO się odnalazłam, ale nie mogę tego samego powiedzieć o mojej kochanej działeczce - no czuję się na niej jak dziecko we mgle, nie wiem, w którym kierunku pójść i od czego zacząć, bo wszystko wymaga pracy, a ja nie mam czasu, a na dodatek Pana eMa niet.
Właśnie ta zima-nie-zima mnie denerwuje, raczej chyba dziś to już powinnam napisać w czasie przeszłym. Przez to wszystko ruszyło z kopyta, a teraz będzie nam mroziło i uszkadzało roślinki jak na złość. A gdzie Ogrodnicy, a gdzie Zimna Zośka
Trzymam kciuki za Twoje wysiewy, życzę słoneczka i zdróweczka.
Izo "...tylu lilii na przedwiośniu jeszcze nie widziałam..." cuda panie, cuda

a poważnie to powyższe zdjęcie cebul to jest poglądowe z zeszłej wiosny, a efekt ich kwitnienia właśnie widziałaś. Nie miałabym nic przeciwko, żeby dosadzić kolejną taką piękną porcję, ale jest jedno ale - zwyczajnie nie mam miejsca, a niektóre roślinki posadzone na początku mojego działkowania właśnie zaczynają mi pokazywać swoje prawdziwe gabaryty i tak, jakby się robiło troszkę ciasnawo
A i tak dosadziłam 6 krzaków piwonii, szukam miejsca dla czterech irysów bródkowych, które przywiozłam z Czech jako pamiątkę wakacyjną i jeszcze kilka roślin czeka na swoją miejscówkę.
Też kocham wiosnę, to budzące się do życia wszystko, co żywe. Teraz tylko się martwię, że jak wprowadzą bezwzględny zakaz opuszczania domów, to na działce moje rośliny ucierpią, szczególnie jak będzie sucho. Ale to już siła wyższa.
Co do sukienki to jak napisała Iwonka, na szczęście nie jestem celebrytką, a i osobiście nie przywiązuję wielkiej wagi do takich rzeczy. Jednak gdybym wiedziała....
Serdeczności i zdróweczka przesyłam.
Seba pytasz o doświadczenie z martagonkami. Hmmm - niestety nie mam go dużego a i to za dużo powiedziane. Nawet nie wiem, czy te moje to prawdziwe martagony, czy mieszanki azjatyckie. Ta biało-zółta to prawdopodobnie Lady Alice - zaliczana do botanicznych, Czerwona i ruda (Tiger Babies) - to raczej mieszańce azjatyckie. Ale głowy za to nie dam.
Jedynie ta czerwona będzie miała teraz trzeci rok, rośnie w donicy i kupiona była w jakimś markecie, bez nazwy. Pozostałe dwie sadzone na wiosnę zeszłego roku więc nie wiem czy w ogóle w tym się pokażą. I to tyle mojego doświadczenia. Z pewnością jednak mogę powiedzieć, że są warte wprowadzenia do ogrodu, bo są przepiękne.
No to pomogłam
Oby cebulki Twoich lilii były jeszcze ładniejsze od moich
Pozdrawiam serdecznie.
Marysiu nie miałabym nic przeciwko, żeby tego szkodnika coś upolowało, zjadło, wyniosło, zatłukło i cokolwiek jeszcze. Byle by nie wróciło do mojego ogródka
Cebule to zdjęcie poglądowe z zeszłej wiosny, a że zdążyłam je posadzić, to efekt mogłaś właśnie oglądać. Ciekawe ile z tego się uchowało na ten rok.
Oj tak, kto ma teraz kawałek ogrodu koło domu to jakby wygrał w totka. Jak na razie można jeździć na działkę, ale czy i tego nie zabronią

aż się boję myśleć.
Zdróweczka i pięknej pogody wedle zapotrzebowania życzę.
Miałam wstawiać jakieś zdjęcia żeby ożywić posta, ale wybaczcie, nie dam już rady, bo późno, a jutro do pracy wcześnie trzeba wstać.
Ale tak na dobranoc, dla miłych, niebiańskich snów taka oto aktualna ciekawostka.
Zakwitł mi
Ifejon Nie dość, że tak wcześnie, to jeszcze na niebiesko

A ja niebieskich nie sadziłam.
Pewnie jest to siewka, która nie powtórzyła cech rośliny matecznej, z czego się bardzo cieszę. Dodam tylko, że białe ifejony jeszcze śpią, tylko ten taki wyrywny.
[color=#6055ff
]Dobrej nocy, trzymajcie się zdrowo[/color]
